Od kilku lat toczą się sprawy przeciwko Magdzie Gessler, którą pozywali uczestniczy nieudanych "kuchennych rewolucji". Pretensje o opinie restauratorki wypowiadane w programie miały m.in. Alicja Czysz z restauracji Matalmara oraz Justyna Tywoniuk z Magistratu, w którym Gessler rzuciła stołem zastawionym jedzeniem.
Najdłużej jednak trwała sprawa Doliny Charlotty, gdzie celebrytka nie chciała zapłacić rachunku na 4,5 tysiąca złotych za kilkudniowy pobyt i nie zgodziła się na rabat w wysokości 1000 złotych, uznając go za zbyt niski! Ponieważ do tego obraziła w mediach menedżera hotelu, Mirosława Wawrowskiego, wytoczył jej proces sądowy o zniesławienie. Celebrytka nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Argumentowała, że... "ratuje ludziom życia".
Sprawa ciągnęła się latami, ze względu na to, że Gessler nie stawiała się w sądzie. Bagatelizowała sprawę twierdząc, że pozew jest próbą oczernienia jej w mediach. Oskarżała Wawrowskiego o cwaniactwo i promowanie się jej kosztem. Publicznie nazwała go nawet "prowincjonalnym snobem".
Na zdjęciach są piękne okoliczności przyrody, luksusowy wystrój, malowniczość i urok specjalnie dla wyższych sfer. Nie widać za to czegoś co o wiele trudniej sfotografować. Cwaniactwa - napisała wtedy na Facebooku.
Jestem więc jaka jestem i nie zmienię się, żeby zadowolić prowincjonalnych snobów, którzy mylą pieniądze z bogactwem, przepych z elegancją czy zwykłą arogancję z poczuciem godności. (...) Płacąc czułam się jak każdy oszukany klient. Nie z powodu pieniędzy, na których brak nie cierpię, ale bezsilnej złości, że można tak kogoś potraktować.
Wbrew zapewnieniom celebrytki, że prawda jest po jej stronie, sąd nie podzielił jej zdania i przyznał, że zniesławiła Wawrowskiego. Jak informuje Wirtualna Polska, celebrytka została ukarana 7,5 tysiącami złotych grzywny, musi też zapłacić 5 tysięcy na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z orzeczenia, które zapadło dzisiaj przed Sądem Rejonowym w Słupsku - napisała w oświadczeniu dla mediów prawniczka Wawrowskiego, Monika Brzozowska-Pasieka. Sprawa ta pokazuje, że wolność słowa nie jest nieograniczona i jest limitowana przez prawa innych.