Beata Tadla kilka dni temu została zwolniona z Telewizji Polskiej. Mimo że na Facebooku napisała, że to zaszczyt znaleźć się w gronie tak "wybitnych zwolnionych", podobno bardzo martwi się o przyszłość. Zobacz: Beata Tadla: "Być w wybitnym gronie znienawidzonych przez władzę to zaszczyt!"
Beata ma z Jarkiem 860 tysięcy złotych kredytu. Zadłużyli się, by kupić luksusowy dom pod Warszawą, a obecnie tylko jedno z nich pracuje. Sytuacja Jarosława Kreta zresztą też nie jest pewna. Wprawdzie jako pogodynek nie zagraża on obecnej władzy, ale w oczach polityków Prawa i Sprawiedliwości szkodzić może mu związek z nielubianą przez nich Tadlą.
Na razie jednak, jak relacjonuje Fakt, Jarek robi co może, by rozweselić narzeczoną. Ostatnio zabrał ją do restauracji.
Dwa dni temu postanowił wyciągnąć ją z domu i zaprosił do restauracji. Wiedząc, że ceni sobie zdrową żywność, kupił specjalnie dla ukochanej wegańskie danie. Para ostatecznie nie została w lokalu - relacjonuje tabloid. Kupili jedzenie na wynos i udali się z wizytą do znajomych. Towarzyskie spotkania są teraz Beacie potrzebne, dziennikarka przyzwyczajona do redakcyjnego zgiełku i zamieszania, nie potrafi długo usiedzieć w pustym mieszkaniu. Pogodynek wspiera ją jak może i wierzy, że wkrótce los przyniesie jej coś dobrego. Sama Tadla przyznała w rozmowie z nami, że w tej chwili poważnie zastanawia się nad napisaniem książki.
Czy kredyt i zakręt w karierze to naprawdę wystarczające powody, żeby zostać dzisiaj "pisarzem"?