Krystyna Pawłowicz z Prawa i Sprawiedliwości należy do najbardziej kontrowersyjnych posłów tej kadencji Sejmu. Pawłowicz wyraża swoje oryginalne opinie między innymi na Facebooku. Ostatnio groziła zwolnieniami w TVP (co wkrótce potem się stało) i wyraziła swoją opinię na temat eksponowania flagi Unii Europejskiej, czyli "unijnej szmaty". Posłanka ma także pomysł na utrudnienie biednym ludziom rozwodów.
Przypomnijmy: Pawłowicz zwalnia dziennikarzy TVP: "Tadla, Kraśko, oboje Lisowie i reszta kłamczuchów na kursy do Ojca Dyrektora!"
Sytuacja polityczna i wypowiedzi Krystyny Pawłowicz stały się głównym tematem wywiadu, jakiego Newsweekowi udzieliła Krystyna Janda. Aktorka wyjaśnia, dlaczego posłanka zachowuje się w taki sposób:
Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać - mówi Janda. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Ja zwyczajnie zaczynam się bać.
Boję się, że obecnej władzy sztuka myli się z propagandą. Tak naprawdę dziś zadanie szefa telewizji to bycie szefem propagandy. Tyle tylko, że to nie dyktatura, na razie mamy jeszcze telewizje prywatne, Internet, prasę niezależną od władzy, ale zobaczymy, co będziemy mieć za chwilę... - powiedziała.
Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś do mnie mówił takim tonem. Byłam pewna, że już nie zagłosujemy na ludzi, którzy będą nam chcieli odebrać wolność, opanują media. (...) Jestem polską artystką, nie narodową - stwierdziła Janda. Politycy są podobni do aktorów. Jak tracą kontakt z rzeczywistością, to stają się niewiarygodni.
Myślicie, że Krystyna Pawłowicz odpowie?