Karolina Malinowska przyznała, że "wiecznie chodzi w worach" bo ma kompleksy z powodu brzucha po trzech ciążach. Na ściankach unika podkreślania sylwetki a na Instagramie nigdy nie zamieszcza zdjęć w kostiumie kąpielowym, na których byłoby widać ją od szyi w dół. Ostatecznie Malinowska postanowiła coś zrobić ze swoim ciałem i ogłosiła to na blogu.
Celebrytka opisała, jak pozbyła się "aliena na brzuchu" a przy okazji zareklamowała klinikę, w której zrobiła zabieg. W swoim szczerym wpisie była najlepsza koleżanka Joanny Horodyńskiej pisze:
Ile razy to ja się już brałam w garść… Milion. Miliard nawet. Tym razem jednak postanowiłam, że się nie poddam. Bo nie mogę. Nie stosuję diet zmieniających rysy twarzy, nie wstrzykuję sobie botoksu, ani innych rzeczy nigdzie. A mimo to, odważyłam się pojawić u doktora Marcina Ambroziaka. Pojechałam do Niego z moją blizną na brzuchu, która jest moim największym kompleksem.
Zapytałam grzecznie Marcina, czy można coś z tym moim alienem na brzuchu zrobić. „No pewnie!” – usłyszałam w odpowiedzi. Nie chcę się odsysać, odciągać i inne takie. Ja już dziękuję, jestem po trzech cesarskich cięciach (nie, nie na życzenie moje kochane hejterki), więc już się wystarczająco dużo wycierpiałam. Żadnych operacji, skalpeli, strzykawek i białych kitli!
Chciałabym Wam napisać jak było wspaniale, jak się odprężyłam. Nic z tego. Bolało. Nie, cholernie bolało. Zabieg polega na maksymalnym wykorzystaniu ultradźwięków, które rozgrzewają skórę momentami nawet do 50 stopni. Pod wpływem tej wysokiej temperatury pobudzamy przebudowę komórkową. Komórka tłuszczowa się obkurcza i po około 3 miesiącach nasz tłuszcz znika.
Malinowska zamieściła zdjęcia z kliniki oraz jedno ujęcie, na którym widać bok jej "wielkiego brzucha"... Z tej okazji przypominamy te zdjęcia - Matka trójki dzieci: "Pokazujcie takie ciało z dumą!"