Wiosną zeszłego roku Beata Kozidrak wyprowadziła się z rodzinnej rezydencji pod Lublinem i zamieszkała u córki w Warszawie. Oficjalnym powodem było to, że piosenkarka chciała w spokoju popracować nad materiałem na nową płytę. Jej mąż, Andrzej Pietras, któremu nie spodobał się ten pomysł, zapowiedział, że jeszcze wróci do niego z płaczem. Od tamtego czasu ich relacje pozostają napięte. Piosenkarka zrozumiała ponoć, że ma już dość zaborczego męża, który w dodatku okazał się kobieciarzem.
Jednak przez długi czas żadne z nich nie wspominało o rozwodzie ani o zerwaniu współpracy. Pietras jest bowiem od wielu lat menedżerem Kozidrak. Podobno lubił jej powtarzać, że bez niego niczego by nie osiągnęła. Artystka uznała, że czas się o tym przekonać. Jak donosi Fakt, zwolniła męża i zatrudniła nową ekipę.
To naturalna kolej rzeczy - komentuje znajoma piosenkarki. Beata postanowiła, że przy promocji jej płyty i koncertów będzie pracowała nowa ekipa. Oczywiście ma to ścisły związek z sytuacją w jej życiu prywatnym.
Pietras chyba nie do końca rozumie, co się właściwie stało i ciągle ma nadzieję, że wszystko będzie tak jak dawniej.
Owszem, z Beatą pracują nowe osoby, zatrudnione przez jej agencję koncertową, ale to dlatego, że jej tournee to bardzo duże przedsięwzięcie - wyjaśnia w tabloidzie. U nas wszystko bez zmian.
Tylko z taką różnicą, że Kozidrak najwyraźniej nie ma ochoty wracać do męża. Kupiła własne mieszkanie na warszawskim Ursynowie i nagrała piosenkę, w której zapowiada Pietrasowi, że już się raczej nie zejdą.