Edyta Górniak od czasów rozstania z Mają Sablewską nie zatrudniła oficjalnego menedżera. Zresztą artystka uchodzi za trudną we współpracy. Kiedy kilka lat temu jej menedżerem został Rinke Rooyens, skończyło się rozstaniem tak burzliwym, że producent musiał wyjechać na miesiąc do buddyjskiego klasztoru, by jakoś dojść do siebie.
Od tamtej pory Edyta swoją karierą kieruje podobno sama. Trzeba przyznać, że nieźle jej idzie. Jak ujawnia Super Express, w zeszłym roku zarobiła 2,5 mln złotych, przeganiając w ten sposób Małgorzatę Kożuchowską, Marylę Rodowicz i znienawidzoną Dodę.
Wielka trasa koncertowa "Love2Love" przyniosła Edycie zysk aż miliona złotych - pisze tabloid. Ale to nie wszystko. Gwiazda chętnie udzielała się w telewizji. Była trenerką 6. edycji "The Voice of Poland", za co na jej konto wpłynęło 400 tys. zł. Sporo kasy zyskała też dzięki gościnnym występom w telewizji. Za jedną piosenkę wykonaną w popularnym programie Górniak inkasuje od 20 do 40 tys. W ubiegłym roku zaśpiewała m.in. w "Tańcu z gwiazdami" i w "Hell’s Kitchen". Była gwiazdą galowych koncertów "Listów do M." i "Róż Gali". Za krótki występ na trasie Radia Zet i Dwójki dostała aż 50 tys. zł. Podsumowanie zamyka rekordowa stawka, którą Górniak zainkasowała za występ na sylwestrze TVN w Krakowie - za 20 minut na scenie dostała aż 120 tys. zł.
Edyta długo unikała koncertów wyjazdowych. Podobno obawiała się o swój głos. Jednak po kilku lekcjach z nowojorskim specjalistą od emisji głosu, nabrała wiary we własne siły i na ten rok planuje aż dwie trasy koncertowe.