Od tragicznej śmierci syna Filipa Chajzera, 10-letniego Maksymiliana, minęło już ponad pół roku. Dziennikarz próbuje wrócić do normalności po tragedii: rozwiódł się z żoną i wrócił do pracy w telewizji. Uznał też, że jest dość silny, by pojawić się na planie Małych Gigantów - show, w którym występują małe dzieci.
Zobacz: Chajzerowie już po rozwodzie
Dla ojca Filipa, Zygmunta Chajzera, też przyszedł czas, by publicznie opowiedzieć o śmierci wnuka. Pojawił się w tym celu dzisiaj w wydaniu Pytania na Śniadanie w TVP.
Ja w pewnym sensie i my wszyscy do końca życia pozostaniemy inwalidami - powiedział. Bo to jest tak, że jakby się straciło rękę, nogę, kawałek siebie. I musisz z tym żyć, i musisz to wszystko jakoś sobie poukładać. Bardzo ważne są "podpórki", osoby, które pomogą ci, w momencie, gdy ci czegoś brakuje. To się nie zmieni, tak już będzie. Ale ważne jest to, kto cię wspiera, z kim idziesz, na kim możesz polegać.
Nigdy nie przestanie boleć. Natomiast trzeba się nauczyć z tym żyć. Trzeba dawać sobie radę w swojej pracy zawodowej, mieć frajdę z tego, znaleźć kilka przyjemności w życiu.
Chajzer wspominał też, że po tragedii musiał być oparciem dla swojego syna.
Mam nadzieję, że z tej roli dobrze się wywiązałem. Mam nadzieję, że w całej tej sytuacji udało mi się być osobą, która stara się racjonalnie poukładać to wszystko, czego ułożyć się nie da. Ale się starałem i mam nadzieję, że w jakimś sensie się to udało.