Niestety, to była tylko kwestia czasu. W programie, w którym amatorzy biorą się za zadania dla profesjonalnych cyrkowców, prędzej czy później musiało dojść do jakiegoś wypadku. Marysia Góralczyk podczas wykonywania popisów w przebraniu klauna, niefortunnie stanęła na zbyt mało stabilny, jak się okazało, drewniany stołek. Upadła z całym impetem na twarz, wszystko wyglądało bardzo groźnie. Została natychmiast zniesiona za kulisy, a zdezorientowani prowadzący nie wiedzieli, co mają robić. Po kilku chwilach okazało się, że na szczęście Marysi nie stało się nic złego. Jednak łzy w oczach miała zarówno ona, jak i jej trener. Uderzyłam się w głowę i przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Teraz już wiem, że jestem w cyrku - powiedziała zdenerwowana.
Na szczęście dla modelki, teraz będzie mogła oglądać wygłupy swoich kolegów jedynie z widowni, bo to ona odpadła z programu. I ciężko było na jej twarzy znaleźć oznaki większego żalu z tego powodu.
Co poza tym? Popielewicz w stroju gladiatora nadal stawia na swój największy (jedyny?) atut - długie nogi. Nie do końca to pomogło, bo chociaż oszczędzono jej kompromitacji w rozmowie z obcokrajowcami, tym razem popisała się znajomością ojczystej mowy: W naszym widowisku bierze udział dziewięciu polskich gwiazd.
Na arenie działo się sporo - Grażyna Wolszczak zamieniła różowy strój księżniczki na bordowy supermana, i nie jesteśmy pewni, czy wyszło jej to na dobre. Za to numer na trapezie był całkiem efektowny, na pewno bardziej, niż zeszłotygodniowe bańki mydlane.
Po całowaniu się Wydry (Szymona) z foką okazało się, że taki bliski kontakt ze zwierzętami procentuje wśród telewidzów - Czesława z Klanu zdecydowała się więc na pocałowanie wielbłąda, którego tresurę przeprowadzała. Nie obyło się bez obrzydzenia i wypominania, ile ją to kosztowało. Nie wiemy, co bardziej desperackie - promocja książki przy zerowej widowni (zobacz: Czesia z "Klanu" na dnie)
*, czy *podawanie cukierka w ustach śliniącemu się zwierzęciu. Oto "jak zostać sławną"...
Poza tym na uwagę zasługują jeszcze Marek Siudym i Władek Grzywna, którzy w swoich występach musieli się wykazać dużą sprawnością fizyczną.
Saleta na początku sprawiał wrażenie, że nieco wyhamował ze swoimi co najmniej dwuznacznymi komentarzami, ale było to tylko wrażenie. Występ Marka Siudyma podsumował tak: Śliczny numerek dojrzałego mężczyzny z piękną kobietą, bez zabezpieczeń i bez wpadki. Do Szymona Wydry powiedział za to: Trzy dziewczyny, mała skrzynia, co tam się działo? W zeszłym tygodniu ćwiczyłeś z foką, a teraz spróbowałeś z prawdziwą dziewczyną.
Przemek nie odpuszcza - nie może być przecież gorszy od Dody. Zabawne, że tak bardzo się nie znoszą, a zachowują się tak podobnie.