Agnieszka Włodarczyk twierdzi, że uratowały ją... guzy na tarczycy. Były one powodem, dla którego musiała odejść z Teatru Buffo. Po latach na łamach Super Expressu wyznaje:
Bardzo się cieszę, że odeszłam. Bóg czuwał nade mną. Choroba była świetnym pretekstem, żeby odejść. Inaczej byłoby to trudne. Miałam 16 lat, a Józefowicz to tyran. I choć nawet miło ten czas wspominam, to poszłam swoją drogą i wyszło mi to na dobre.
W domysle oczywiście mówi - Urbańska nie miała tyle szczęścia, uwikłała się w wieloletni dziwny układ z człowiekiem, który ją ubezwłasnowolnił.
Jakkolwiek czasy wspomina dobrze, to samego Józefowicza - niebardzo. Na pytanie, jaką cząstkę swojego sukcesu mu zawdzięcza, odpowiada: Może jakieś dziesięć procent. Niech ma! Przykro mi jedynie, że ostatnio wygaduje na mój temat głupoty. Nagle się okazało, że wszystkie niepowodzenia Nataszy to moja wina. Januszu, więcej klasy!
Przypomnijmy, że Józefowicz sugerował niedawno w wywiadzie dla Sukcesu, że zwycięstwo Włodarczyk w Jak ONI śpiewają to spisek, a zarząd Polsatu to oszuści, którzy sfałszowali wyniki głosowania (zobacz: Włodarczyk to oszustka! Polsat kłamie! Wiśniewski "rzęzi"!)
. Zabawne, że na układy narzeka człowiek, który sam od lat faworyzuje i promuje kobietę, z którą uprawia seks.
I Włodarczyk postanowiła przerwać ogólnokrajowe milczenie na ten temat. Na pytanie Super Expressu, czy nie żałuje, że to ona mogłaby teraz być pupilką Józefowicza, wybucha śmiechem: Nie byłabym, bo nie miałam wobec Józefowicza żadnych planów.
Ktoś to w końcu powiedział - droga do kariery w Buffo wiedzie tylko przez łóżko szefa. Czy można to powiedzieć jaśniej?