Dwa lata temu u Kory wykryto nowotwór jajnika. Piosenkarka wyznała później w wywiadzie, że miałaby znacznie większe szanse na wyleczenie, gdyby lekarze nie lekceważyli bólu, na który skarżyła się latami.
Po operacji usunięcia nowotworu i chemioterapii, mąż artystki ogłosił, że "choroba została spacyfikowana". Kora musi jednak nadal brać leki, zapobiegające nawrotowi raka. Cała kuracja twa 5 lat, a każde opakowanie leku kosztuje... 18 tysięcy złotych.
Jak donosi Super Express, innowacyjna metoda, którą stosuje Kora, nie jest refundowana przez NFZ.
Nasz system jest tak skonstruowany, że uniemożliwia prowadzenie leczenia w szpitalach publicznych, które rozliczają się z NFZ, w sytuacji kiedy chociaż jeden element tego leczenia jest kupowany przez pacjenta - wyjaśnia pracownik Fundacji Onkologicznej Alivia. To jest działanie bezprawne. Mówimy o tym, w jaki sposób NFZ reaguje na takie sytuacje. Czyli że my, prywatnie, nie możemy sami kupić leków w sytuacji, kiedy leczymy się w szpitalu państwowym, bo wtedy ten szpital może odmówić nam leczenia. Bo to wygląda tak, jak gdyby sam fakt, że chory kupuje sobie lekarstwo, którego państwo polskie mu nie zapewnia, pozbawia go prawa do ubezpieczenia. Kora też sama musi kupić sobie ten lek, ponieważ jest to lek nierefundowany. Ona jest teraz w świetnej formie. Na dzisiaj wygrała walkę z rakiem. Leczenie w jej przypadku przyniosło bardzo dobry efekt. Po to, żeby ten efekt podtrzymać, żeby uchronić ją przed powrotem choroby, musi brać lek jeszcze nierefundowany. Oczywiście Kora swoją drogą czeka na refundację. Takie leczenie kosztuje 18 tysięcy złotych za opakowanie leku. Kogo stać na takie leczenie? Nawet jej też nie stać, jest przerażona tą kwotą.
Kora na leki wydała już prawie pół miliona złotych. Brakuje jej jeszcze 3 lat do zakończenia kuracji, w czasie których będzie musiała wydać kolejne kilkaset tysięcy.