Dariusz K. w lipcu 2014 roku został aresztowany na warszawskich Kabatach za zabicie kobiety pod wpływem kokainy. Ponieważ polskie prawo zakłada, że jeśli ktoś wsiada pijany lub naćpany za kierownicę, to liczy się z tym, że może kogoś zabić, nie może być mowy o przypadku. Dariuszowi K. grozi do 12 lat więzienia.
Jego sprawa wydawała się beznadziejna. Od czasu aresztowania próbuje udowodnić, że nie brał narkotyków tuż przed tym, jak siadł za kółkiem. Obrońcy celebryty przyjęli sprytną, ale zdaniem biegłych niedorzeczną linię obrony - chcą udowodnić, że wszyty mu esperal "spowolnił działanie kokainy". Dlatego na testach krwi wyszło, że brał ją tuż przed tragicznym wypadkiem. Z tego powodu sędzia zadecydował dzisiaj, że zwalnia lekarza Dariusza K. z obowiązującej go tajemnicy lekarskiej i zostanie dokładnie zbadana sprawa jego uzależnień oraz ogólnego stanu zdrowia.
Przebieg rozprawy był bardzo niepokojący dla rodziny zabitej. Świadkom, z którymi rozmawialiśmy, trudno było uwierzyć w to, co usłyszeli i zobaczyli. Całkiem na poważnie przewidują, że sąd może wydać wyrok uniewinniający Dariusza. Były mąż Górniak wyszedłby wtedy na wolność po około dwóch latach aresztu, które miną w lipcu. Stałoby się tak, mimo że wszyscy wiedzą, że zabił pod wpływem kokainy.
Biegły sądowy pokłócił się na sali z lekarzem. Przekonywał, że na pewno nie było to jednorazowe przyjęcie kokainy przez celebrytę, bo w jej stężenie we krwi było zbyt wysokie. Dariusz musiał więc wciągać dużo i często. Utrzymuje też, że musiał zażyć dawkę przed samym wypadkiem, a Disulfiram, który rzekomo miał być przyjmowany przez Krupę, jest nie do wykrycia we krwi. Lekarz natomiast mówił zupełnie co innego. Krupa broni się również tym, że przyjmował antydepresanty.
Świadkowie wprost nazywają dzisiejszą kłótnię lekarza z biegłym "farsą".
Zobaczcie zdjęcia z rozprawy: