Zbigniew Wodecki rozpoczął karierę sceniczną blisko 50 lat temu. Przez ten czas nagrał wiele przebojów m.in Chałupy welcome to, czy Z tobą chcę oglądać świat. W 2015 roku odniósł kolejny sukces płytą 1976: A Space Odyssey, zawierającą zapomniane nagrania z 1976 roku. Jednak, jak wyznaje artysta w rozmowie z Faktem, publiczność i tak najlepiej pamięta jego wykonanie Pszczółki Mai.
Ile ja się już tego naśpiewałem. Nie ma koncertu bez Pszczółki Mai - przyznaje muzyk. Ludzie krzyczą, żeby Maję dawać. Ale to jest miłe i się cieszę. Czasami panuje prawdziwa pszczółkomania i pewnie dlatego zostałem Panem Pszczołą. Kiedyś facet z dzieckiem z Australii rozpłakał się na mój widok.
Podobna sytuacja przydarzyła mi się w Toronto, gdzie w jednym z klubów dziewczyna płakała, gdy śpiewałem Maję. Ludziom ta bajka i ta piosenka kojarzy się z dzieciństwem, młodością i latami, kiedy żyły jeszcze ich mamy i babcie. Co najmniej trzy pokolenia wychowały się na tej bajce, a pewnie będą kolejne. I pomyśleć, że kiedyś nie chciałem tej piosenki nagrać.