Zamieszanie wokół znalezionych w domu Kiszczaków dokumentów dawnej Służby Bezpieczeństwa trwa. W ubiegły wtorek Maria Kiszczakowa pojawiła się w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej i zaoferowała sprzedanie niemal 300 stron pochodzących z archiwów SB. Chciała za nie 90 tysięcy złotych, bo, jak stwierdziła, pogrzeb jej męża, Czesława, był bardzo kosztowny. Zobacz: Wdowa po Kiszczaku: "Gdyby nie to, co zrobił, nie byłoby Nobla dla Wałęsy, nie byłoby polskiego bohatera!"
Dzisiaj w południe na specjalnej konferencji prasowej IPN zaprezentował teczkę osobową i teczkę współpracownika TW Bolka - którym, zgodnie z odnalezionymi dokumentami, miał być Lech Wałęsa. Zobacz: Wałęsa pisze do Kiszczakowej: "To sfabrykowane materiały! Wykonała prowokację!"
W obronie Wałęsy stanął dzisiaj na Twitterze Tomasz Lis. Stwierdził, że jeżeli były prezydent ma przyznać, że był tajnym współpracownikiem, to razie Jarosław Kaczyński powinien przyznać, że… kazał lądować swojemu bratu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
Wałęsa ma się przyznać, że donosił. Ok, mały handel - napisał. Niech Kaczyński się przyzna, że kazał bratu lądować.