Niełatwe jest życie Britney Spears. Gwiazda ma problemy psychiczne, rodzinne i emocjonalne, a na dodatek paparazzi są gotowi złamać prawo dla jednego zdjęcia księżniczki pop. Pogoń za sensacją i zapotrzebowanie na informacje o piosenkarce jest tak wielka, że nawet profesjonalne ośrodki medyczne mają problem z zachowaniem milczenia na temat swoich pacjentów.
Po pobycie Britney w szpitalu UCLA Medical Center zarząd musiał zwolnić aż 13 pracowników, którzy udostępnili prasie poufne informacje na temat Spears. Lekarze i pielęgniarki sprzedali mediom wyniki badań gwiazdy i poufne informacje na temat jej zdrowia.
Dodatkowo sześciu pracowników niższego stopnia oraz sześciu doświadczonych lekarzy zostało zawieszonych w celu zbadania podejrzeń o współpracę z dziennikarzami. Sytuacja z ujawnieniem zastrzeżonych informacji powtarza się już po raz drugi. Parę lat temu w UCLA Medical Center Britney urodziła swoje drugie dziecko, Jaydena Jamesa. Szczegóły porodu natychmiast znalazły się na pierwszych stronach gazet.
Natychmiastowy przeciek informacji nie jest dla mnie zaskakujący. Wiem, w jakich czasach żyjemy, ale to takie frustrujące, że nie można nikomu obecnie zaufać. Pracownicy służby zdrowia bardzo mnie rozczarowali. Czuję, że nasze starania, aby zapewnić pacjentom komfort i prywatność nie mają sensu - wyznaje załamany skandalem szef komisji dyscyplinarnej Jeri Simpson.
Za pocieszenie niech posłuży mu fakt, że Britney sama chętnie wchodzi w bliższe relacje z paparazzi - jeden był nawet jej kochankiem. Na dodatek Spears ma zamiar wystąpić dla szefa agencji fotograficznej i jego kumpli. Jej występ ma kosztować 4 miliony dolarów...