Wśród ujawnionych przez Marię Kiszczak dokumentów, znalezionych w słynnej "szafie Kiszczaka", Instytut Pamięci Narodowej odkrył prywatny list, adresowany do generała, napisany przez Beatę Tyszkiewicz. Jego treść IPN ujawnił przedwczoraj. List nosi datę 3 września 1985 roku. Tyszkiewicz dziękuje w nim Kiszczakowi za pomoc i zaprasza go do swojej posiadłości pod Wyszkowem.
Tą drogą chciałam Panu podziękować i odnowić zaproszenie, wiem, że czas nie pozwala Panu na takie eskapady, ale to niedaleko, prosiłabym tylko o wcześniejsze powiadomienie mnie, bym była na pewno obecna i mogła się przygotować na Pańską ewentualną wizytę - napisała aktorka.
Ujawnienie listu musiało być dla Marii Kiszczak czystą przyjemnością. Od lat próbowała na różne sposoby oczernić Tyszkiewicz, którą podejrzewała o sypianie z jej mężem. O prowadzonej przez nich korespondencji wspominała już w swoim wywiadzie-rzece Kiszczakowa. Tajemnice generałowej.
Każda kobieta na moim miejscu byłaby zazdrosna. O, proszę spojrzeć - a to Beata Tyszkiewicz. Ją też podejrzewałam o romans z Kiszczakiem. Takie miałam przeczucie. "Ten list to nie prośba, a podziękowanie" - pisała do Czesława. Czy przypadkiem ta Osiecka nie miała z moim mężem romansu? Czy on mnie z nią nie zdradzał? To samo tyczy się Beaty Tyszkiewicz. Czy oni mieli romans? Pewnie już się nigdy nie dowiem... Ale w tamtym czasie wiedziałam na pewno, że mnie zdradza.
Tyszkiewicz zapewniała wówczas, że nie uprawiała seksu z szefem komunistycznej bezpieki, chociaż uważała go za szarmanckiego dżentelmena. Tłumaczyła mętnie, że chodziło o "pewnych ludzi, którzy pomagali jej w domu".
Opowiedziałam Kiszczakowi o tym, bo sytuacja stawała się groźna. Pan Czesław poradził mi, jak mam rozwiązać ten problem - wspomina aktorka. W podzięce kupiłam mu w sklepie z kryształami czerwony puchar, który zostawiłam u wartownika z prośbą o przekazanie go Kiszczakowi. Proszę sobie wyobrazić, że ledwo wróciłam do domu, a posłaniec przysłał mi bukiet pięknych czerwonych róż. Przypisują mi różne romanse w życiu, ale z panem generałem nie miałam żadnego. Pamiętam, że generał był przystojnym, postawnym mężczyzną, miał kształtną głowę. Dobrze wyglądał w mundurze. Wyróżniał się wśród innych polityków okresu PRL. Chcę jednak uspokoić jego żonę, panią Marię, i powiedzieć, że Czesław Kiszczak nigdy nie zdradził jej ze mną.
Tę wersję podtrzymuje także obecnie. W każdym razie, jak zapewnia, zapraszając go do domu miała nadzieję, że jednak nie wpadnie.
Nic takiego nie miało miejsca. Trudno też mówić, że była to prywatna korespondencja, bowiem list zaniosłam na Rakowiecką, do gabinetu ministra. Wizyta trwała raptem siedem minut. Chciałam tym listem zostawić ślad odnośnie do moich podejrzeń, związanych z pewnymi osobami, a dotyczących mojego domu - wyjaśnia aktorka. Ten list był w moim odczuciu gestem poczucia sprawiedliwości.
Tyszkiewicz dodaje, że nie zamierza pozywać IPN-u za ujawnienie listu.