Kilka tygodni temu Przemysław Saleta udzielił głośnego wywiadu Newsweekowi, w którym mocno skrytykował obecną sytuację w Polsce. Bokser stwierdził, że męczy go życie w kraju, w którym panuje "ksenofobia i hejt". Przy okazji dostało się też Prawu i Sprawiedliwości. Przypomnijmy: Saleta: "Wyprowadzam się do Tajlandii! To, co robi teraz PiS, PRZELAŁO CZARĘ GORYCZY!"
Dzisiaj Saleta kontynuuje temat w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej. Podkreśla, że wyprowadzka do Tajlandii nie oznacza zupełnego odcięcia się od Polski. Decyzja o wyjeździe wynika z atmosfery, jaka panuje w kraju od rządów PiS-u:
To nie jest tak, że PiS doszedł do władzy, a we mnie nagle dojrzała decyzja, żeby wyjechać. To, że nie podoba mi się PiS i podejście jego przedstawicieli do spraw światopoglądowych i gospodarczych, to jest oddzielna sprawa. Natomiast na pewno będę się mniej denerwował, będąc w Tajlandii - wyjaśnia. (...) Uważam, że jest obowiązek mówienia głośno o tym, co nam się nie podoba. Jak się siedzi cicho, to jest milcząca akceptacja np. pani Krystyny Pawłowicz. (...) Ale nie mamy o co walczyć. Polska jest wolna, nie ma okupacji, były wolne wybory, PiS je wygrał i ja to akceptuję. Ale nie musi mi się to podobać, w końcu jest póki co demokracja.
Zapowiedź wyjazdu do Tajlandii wzburzyła internautów, którzy zaczęli krytykować Saletę i nazywać go "zdrajcą ojczyzny". Bokser mówi, że nie przejmuje się tym zbyt wiele.
Potocznie mówiąc, mam wywalone na hejt. Najważniejsze jest dla mnie moje zdanie i najbliższych mi ludzi, na których mi zależy - skomentował. Natomiast taki hejt jest jedną z przyczyn tego, że Polska mi się bardzo podoba w obrazku, jako całość, za to gorzej oceniam atmosferę, która w niej panuje od mniej więcej półtora roku. Ja tego hejtu nie potrafię zrozumieć. Nie obchodzi mnie, jakie pan ma poglądy polityczne, ale to, jakim pan jest człowiekiem. Ja mogę się mylić, ktoś może się mylić. Poglądy polityczne, religia - to jest dla mnie prywatna sprawa.
Tak, oczywiście. Jestem polskim patriotą i kocham mój kraj. Jestem dumny z tego, jak się Polska zmieniła. (...) Nie rozumiem tego rozdrapywania przeszłości, zamiast patrzeć w przyszłość. (...)
Na przykład zawsze uważałem i dalej uważam, że Bronisław Komorowski był lepszym prezydentem niż Andrzej Duda. I wiele usłyszałem pytań, za ile zostałem kupiony, żeby tak mówić. Nigdy nikt mnie nie kupił, za nic mi nie płacił, nie sprawowałem żadnej funkcji. Nigdy nic nie chciałem od tamtego rządu i nie chcę nic od nowego.