Keith Richards, gitarzysta legendarnego zespołu The Rolling Stones, poważnie martwi się o Amy Winehouse. Według niego jest to jedna z niewielu młodych artystek, którymi warto się interesować. Sam muzyk świetnie rozumie jej problemy; o jego alkoholowo-narkotykowych ekscesach krążyły prawdziwe legendy. Już w latach 70-tych pewien krytyk muzyczny stwierdził, że Keith jest "szalony, niegrzeczny i niebezpiecznie go znać".
Siedem gramów marihuany, które jakiś czas temu znalezionoprzy Amy Winehouse, to nic w porównaniu z dwudziestoma gramami heroiny, za które aresztowano Richardsa kilkadziesiąt lat temu.
Niedawno Keith i wokalista Stonesów, Mick Jagger, udzielili wywiadu gazecie Mail. Wtedy to właśnie gitarzysta, zapytany o to, kogo najbardziej szanuje ze współczesnych muzyków, wspomniał o Amy. Dodał jednak, że jeśli piosenkarka nie weźmie się za siebie, to może wkrótce umrzeć:
Tylko jedna osoba się liczy. Amy Winehouse. Jeśli jednak szybko nie weźmie się za siebie, nie pożyje zbyt długo. Amy - pomyśl! - powiedział doświadczony 64-latek. Nie jestem kaznodzieją, ale sam to przerabiałem i ty też musisz dać sobie z tym radę.
Mick dodał, że ciągłe problemy z policją paraliżowały działalność zespołu:
Kompletnie nas to zablokowało, nie mogliśmy robić wielu rzeczy. Zamiast zająć się pracą, użeraliśmy się z policją. To samo dzieje się ostatnio w życiu Amy Winehouse.
Lata rockandrollowego życia odcisnęły wyraźne piętno na twarzach muzyków, ale obaj panowie, pomimo wieku i wielu ekstremalnych przeżyć, wciąż trzymają się całkiem nieźle: