Jacek Kurski w najnowszym wywiadzie dla prawicowego tygodnika braci Karnowskich ostro skrytykował dotychczasową kabaretową propozycję
TVP. W rozmowie z gazetą WSieci zapowiada podniesienie poziomu rozrywki w telewizji publicznej. Zapewnia też, że nie przeszkadzają mu dowcipy na temat PiS-u czy jego osoby. Pod warunkiem, że są na poziomie i nie dotyczą katastrofy smoleńskiej.
- Czy czuje się pan nie tylko prezesem TVP, ale także redaktorem naczelnym?
- Tak czuję się redaktorem naczelnym. Takim, który pilnuje reguł gry. Gdy trzeba także mówiąc "nie". Nie będę ukrywał, że żarty z tragedii smoleńskiej w kabaretach uważam za niedopuszczalne. To nie jest sprawa, która powinna śmieszyć.
- Z PiS będzie można się śmiać?
- Oczywiście. Podczas rozdania Telekamer Robert Górski pożartował sobie i z PiS, i ze mnie. Jeśli coś jest śmiechem, a nie rechotem, to z największą przyjemnością zasiądę w pierwszym rzędzie. Ale to musi mieć godny poziom. Programy kabaretowe, które do tej pory bardzo obficie Polakom serwowano, to – z wyjątkami – symbol upadku telewizji publicznej.
- Może takiej rozrywki chcą widzowie?
- Nigdy w to nie uwierzę. Lata schlebiania niskim gustom zrobiły swoje, ale musimy mieć ambicje podniesienia kultury masowej do elementarnego poziomu estetyki.
**
**