Odkąd stanowisko prezesa TVP objął Jacek Kurski, relacje między ekipą Klanu i szefami mocno się ochłodziły. Jak się okazało, zarówno Kurski jak i nowy dyrektor Jedynki, Jan Pawlicki, nie są fanami kultowej telenoweli. Ich zdaniem, jest ona zbyt mało misyjna i nie pasuje do linii programowej narodowej telewizji. Serialowi obcięto finansowanie i nie zaproszono nikogo z ekipy na prezentację ramówki.
Aktorzy, których kontrakty wygasają wiosną tego roku, prześcigają się w pomysłach, jak zmienić decyzję prezesa. Wpadli na pomysł, by widzowie pomogli im zachować dobrze płatne posady.
Wiem, że są gorące protesty, więc zobaczymy, jak to będzie. Mam nadzieję, że fani będą działać, już działają - komentuje w Super Expressie Laura Łącz. Być może będzie to kontynuowane. Ale to nie zależy od aktorów. Czuję się bardzo związana z kolegami z "Klanu" i ekipą. Była to bardzo miła praca. Miejsce, gdzie nagrywałam, znajdowało się minutę od miejsca, gdzie mieszkam, więc miałam bardzo wygodnie. Będzie mi przykro, jeżeli serial się skończy. Wielokrotnie były takie plany, potem widzowie protestowali tak gorąco, że te plany się zmieniały. Mam dużo swoich poetyckich monodramów, z którymi jeżdżę po Polsce i odbywam spotkania z ludźmi w różnym wieku, młodzieżą i osobami dorosłymi, i wiem, jak wielu wiernych widzów ma ten serial. Nie można takich seriali jak "M jak miłość", "Klan" czy "Barwy szczęścia" oceniać z perspektywy warszawskich elit czy grupy ludzi o innych gustach czy preferencjach telewizyjnych.
Przypomnijmy, że w powodzenie akcji wierzą również producenci serialu: Producent "Klanu": "Losy serialu nie są przesądzone! Ale NIE BĘDZIE POWROTU Kotulanki"