Britney Spears zapłaci całkowity koszt sprawy rozwodowej w wysokości 375 tysięcy dolarów. Przez dwa lata piosenkarka walczyła z byłym mężem o prawo do opieki nad synami: Seanem Prestonem i Jaydenem Jamesem. Gorycz przegranej spotęguje astronomiczna kwota, jaką sąd obarczył księżniczkę pop. W uzasadnieniu decyzji sądu czytamy, że "w świetle nieodpowiedzialnego postępowania Pani Spears, które spowodowało rozpad rodziny i utrudnienia w przeprowadzeniu sprawy", to ona winna ponieść koszty biurokracji prawnej. Dodatkowym argumentem wyroku jest fakt, że Kevin "Michał Szatkowski" Federline nie ma żadnych stałych dochodów, zatem nie jest zdolny do zapłacenia kosztów rozwodu.
Prawnicy Britney Spears byli oburzeni decyzją sędziego i uważają, że suma, jaką ma zapłacić piosenkarka, jest znacznie zawyżona. Stacy Philips, która reprezentowała księżniczkę pop w sądzie, ostro zaatakowała Kevina, twierdząc, że Federline ukrywa swoje faktyczne zarobki.
Skoro Pan Federline może dawać kelnerom napiwki w wysokości 2 tysięcy dolarów, to zapewne stać go na pokrycie części kosztów rozprawy - powiedziała dziennikarzom zdenerwowana prawniczka Britney.
Pisaliśmy już, że sytuacja finansowa Britney pogarsza sięz każdym dniem. Przyzwyczajona do wystawnego życia gwiazda przepuszcza tysiące dolarów na drogie ubrania i ekskluzywne samochody. Zarządzający majątkiem córki Jamie Spears zdecydował zatem, że część aut z kolekcji księżniczki pop zostanie sprzedana na aukcji. Rodzina ma nadzieję, że za uzyskaną w ten sposób kwotę zapłaci astronomiczne koszta rozprawy rozwodowej bez konieczności ruszania konta Spears.
Wyrok sądu wyjaśnia, dlaczego przez ostatnie miesiące Kevin Federline był tak wspaniałomyślny i uczynny wobec byłej żony. Stosował swoją starą, sprawdzoną taktykę, dzięki której Britney ponownie zapłaci jego rachunki