Nie cichną kontrowersje związane z ujawnieniem przez Instytut Pamięci Narodowej dokumentów znajdujących się w domu wdowy po generale Czesławie Kiszczaku, Marii. Mają one świadczyć o współpracy byłego prezydenta, Lecha Wałęsy, ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Chociaż nie ma jeszcze wyników badań grafologicznych czy mikrobiologicznych, IPN orzekł już, że znalezione materiały są autentyczne. To oburzyło Wałęsę, który nie podziela zdania Kiszczakowej, która uważa, że postawa jej męża uratowała karierę prezydenta i zapewniła mu Nagrodę Nobla... Zobacz: Wdowa po Kiszczaku: "Gdyby nie to, co zrobił, nie byłoby Nobla dla Wałęsy, nie byłoby polskiego bohatera!"
Teraz Wałęsa jest przekonany, że następnym krokiem prokuratorów IPN będzie przeszukanie jego domu.
Nie mam w domu żadnych dokumentów, po które mógłby przyjść IPN - zapewnił na antenie Radia Zet. Wszystko, co miałem, wrzuciłem do internetu i można to ściągnąć. Przecież ja wiedziałem, że kiedyś to w tym układzie może nastąpić, więc po co mi to. [Przeszukanie] byłoby strasznym chamstwem, bezczelnością. Mógłbym tylko powiedzieć, że jak tylko stracicie władzę, to nie popuszczę nikomu.