Minione miesiące upłynęły Iwonie Węgrowskiej na sądowej walce o ustalenie ojcostwa córeczki Lili. Ponieważ dziewczynka przyszła na świat przed upływem 300 dni od rozwodu Węgrowskiej z Krzysztofem Madejskim, otrzymała jego nazwisko. Polskie prawo zakłada bowiem, że w takich przypadkach ojcem dziecka jest mąż matki. Tymczasem piosenkarka znalazła już sobie nowego chłopaka i, jak zapewnia, właśnie z nim zaszła w ciążę.
Nie musiałam robić badań DNA, bo dobrze wiedziałam, czyje dziecko nosiłam pod sercem, ale doszłam do wniosku, że taki dowód przyspieszy działanie sądu. W takich wypadkach konieczna jest sprawa o zaprzeczenie ojcostwa - wyjaśnia w tygodniku Na żywo. Trudne to, ale niestety konieczne.
Iwona, która kilka dni temu zamieściła w internecie wpis, w którym informuje wszystkich zainteresowanych i niezainteresowanych o tym, co się aktualnie w jej życiu dzieje, idzie w zaparte, że jest osobą bardzo dyskretną i dbającą o prywatność. Zobacz: Węgrowska ogłasza: "Badania DNA dowodzą, że jesteśmy rodzicami Lili! NIE MACIE PRAWA MNIE OCZERNIAĆ!
„O najważniejszych sprawach w moim życiu milczę - zapewnia w rozmowie w tabloidem - Załamałam się, gdy po porodzie dowiedziałam się, że zabrakło 10 dni od rozwodu, by moja córka formalnie otrzymała nazwisko swojego taty. Płakałam, bo Lili jest owocem miłości mojej i Maćka. Na pewno ucierpiało niewinne dziecko, które nie jest osobą publiczną i moi bliscy. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni - takie słowa usłyszałam od mojego ukochanego i tego się trzymam. Nie dam się sprowokować, ale jeśli trzeba to zawalczę.”
Maćkowi nie jest łatwo, ale to rozważny człowiek - ujawnia Iwona. Podziwiam go, ze zachowuje zimną krew i jeszcze ma siłę na to, by uspokajać mnie i moją mamę. Lili nic nie ma ze mnie, wszystko z Maćka. I wygląd i silny charakter. Wie, czego chce i jak to egzekwować. Kocham ją nad życie.