Pod koniec ubiegłego roku Małgorzata i Tomasz Terlikowscy stali się samozwańczymi ekspertami prawicy do spraw seksu oralnego, małżeństwa i rodzicielstwa. Oboje mają w tych tematach jasno określone poglądy, łącząc je dodatkowo z polityką.
Tym razem do roli komentatora wróciła Małgorzata Terlikowska, która w Rzeczpospolitej oceniła wczorajszą Manifę, coroczny marsz środowisk feministycznych. W tym roku Manifa odbyła się pod hasłem Aborcja w obronie życia. Zdaniem Terlikowskiej organizatorom nie chodziło o ochronę życia, ale o zabijanie dzieci:
To była żadna manifa w obronie życia, tylko manifa walcząca o aborcję, która z definicji jest sprzeczna z obroną jakiegokolwiek życia! To nie moja bajka. Nie mieści mi się w głowie, że manify, które walczą o zabijanie dzieci, kreują się na imprezę prorodzinną. Zapraszane są na nią także dzieci: te, którym dano szansę się urodzić. I dzieci te mają walczyć o legalne zabijanie swoich braci i sióstr. To zupełne pomieszanie z poplątaniem! - komentuje.
Feministki twierdzą, że walczą o prawa kobiet. Pytanie: których kobiet? Bo nie wszystkich. Konserwatystki naprawdę nie muszą krzyczeć na całe gardło, że są kobietami i mają prawa. Bo mają. Sensem naszego życia nie jest walka o aborcję. My z tym nie mamy problemu, bo nie postrzegamy dzieci jako agresorów, tylko jako dar. Całe nasze życie kręci się wokół istoty kobiecości, a tą jest możliwość dawania życia.