Wczoraj światem sport wstrząsnęło przyznanie się Marii Szarapowej do stosowania dopingu. W trakcie konferencji prasowej w Los Angeles tenisistka wyznała, że brała substancję o nazwie meldonium. Pierwsze pogłoski o łamaniu prawa przez wielokrotną mistrzynię pojawiły się podczas tegorocznego Australian Open, kiedy to jej wynik testu antydopingowego był pozytywny.
Kilka dni temu dostałam list od Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF), w którym poinformowano mnie, że miałam pozytywny wynik testu antydopingowego. Od 10 lat przyjmuję lek o nazwie mildronat, zwany też meldonium, który wcześniej nie znajdował się na liście zabronionych substancji, ale wpisano go na nią 1 stycznia 2016 roku – broniła się początkowo Szarapowa w rozmowie z dziennikarzami z całego świata.
Szarapowa twierdzi, że początkowo brała lek z powodu problemów zdrowotnych. Substancja nie tylko załagodziła negatywne objawy, ale także poprawiła wydolność organizmu.
Pierwszy raz podano mi go w 2006 roku. Wtedy często było mi niedobrze i brakowało mi w organizmie magnezu, a ponadto w mojej rodzinie były przypadki cukrzycy. To był jeden z leków, który mi pomagał – powiedziała w trakcie konferencji. Popełniłam ogromny błąd. Zawiodłam swoich kibiców i sport, który uprawiam od czwartego roku życia, i który tak bardzo kocham. Biorę za to pełną odpowiedzialność.
Wielu sportowych ekspertów spodziewało się, że uplasowana na siódmej pozycji światowego rankingu Szarapowa ogłosi koniec kariery. Tenisistka zapowiedziała jednak, że wróci na kort.