Amy Winehouse Nowy Rok spędziła na Karaibach w willi Bryana Adamsa. Zrozpaczona, załamana i uzależniona od narkotyków piosenkarka uciekła wtedy od zgiełku show-biznesu. Korzystając z gościny muzyka zbierała siły na walkę z nałogiem, jednak na niewiele się to zdało.
Bryan od dawna darzy młodą wokalistkę ogromnym szacunkiem i przyjaźnią. Ostatnio napisał nawet dla niej piosenkę zatytułowaną Flower Grown Wild, w której ostrzega Amy, że niebezpiecznie jest flirtować ze śmiercią. Znajomy muzyka twierdzi, że Adams poważnie się o nią martwi:
Bryan bardzo się przejął, kiedy zobaczył, w jakim stanie znajduje się Amy. Przez ostatnie miesiące Winehouse bardzo wychudła, a na jej rękach pojawiły się ślady samookaleczeń. On także to zauważył i boi się, że Amy stanie się kolejnym "pięknym aniołem, który spada na samo dno z powodu złamanego skrzydła".
Nagłe zainteresowanie zagubioną Amy i napisanie o niej piosenki dziwnie zbiega się w czasie z wydaniem nowego albumu Bryana Adamsa. Czy to dobry sposób na przypomnienie o sobie publiczności?