W 11. sezonie Must Be The Music do składu jurorskiego dołączył Tymon Tymański. Jak chwali się w rozmowie z Faktem, przed podpisaniem kontraktu odbył z producentami twarde negocjacje. Udało mu się dzięki temu uzyskać stawkę, zwyczajowo przypisywaną Kubie Wojewódzkiemu. Czyli najwyższą.
Niemało dostałem, jestem drogi. Nie mogę powiedzieć ile, bo obowiązuje mnie tajemnica. Mówią mi, że mniej więcej tyle, ile dostaje Wojewódzki, więc sporo - chwali się muzyk. To nie była pierwsza suma, którą mi rzucili. Zażądaliśmy z menadżerem 3 razy więcej i polubownie spotkaliśmy się w połowie. Show biznes to nie jest to łatwe życie. To jest ciągła napierdalanka o rozgłos, o niezależność.
Tymański uważa, że życie artysty i tak jest bardzo ciężkie, nawet jeśli zarabia tyle, co Wojewódzki. Jego zdaniem porównywalne, pod względem wysiłku, do ciężkiej pracy pielęgniarki czy nauczycielki.
Prawda jest taka, że wszyscy mamy przejebane. Tyramy równie ciężko jak przedszkolanki, pielęgniarki, taksówkarze, nauczyciele - narzeka Tymański. Zasuwamy w dni powszednie i w weekendy, walczymy o chwilę wolnego, o jakąś refleksję, o kreatywność, o to, żeby mieć jakiś wybór w życiu. Nawet w przypadku Edzi Górniak muzykowanie to forma walki o siebie. Każdy z nas jest samotny, mimo grona fanów. Nie znam Dody. Myślę, że ma taki problem, że jak już jest w lokalu, wszyscy muszą wiedzieć, że ona w nim jest. Że to ona jest królową balu. No cóż, to powszechnie znana choroba ego. Życzę jej, żeby znalazła schronienie w czymś trwalszym niż kariera.