18 lutego w głównym wydaniu Wiadomości Krzysztof Ziemiec podał informację o odnalezieniu w domu komunisty i byłego szefa MON Czesława Kiszczaka teczki agenta Bolka. Jak wyjaśnił prezenter, z dokumentów wynika, że były prezydent Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB. Dodał, że Instytut Pamięci Narodowej potwierdził autentyczność dokumentów przy pomocy grafologa.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy IPN ujawni wszystkie znalezione dokumenty, bo na razie bada je prokurator. Wiadomo, że materiały są autentyczne, co potwierdził grafolog - powiedział Ziemiec.
Wkrótce potem okazało się, że taka ekspertyza jeszcze się nie odbyła. Słowom dziennikarza zaprzeczył szef IPN, który powiedział, że badania grafologiczne nie zostały przeprowadzone i prawdopodobnie będą trwały kilka tygodni.
Ziemiec postanowił przeprosić widzów, ale nie na antenie tylko na Facebooku. Nie przyznał się jednak do podania nieprawdziwej informacji, tylko do "nadinterpretacji". Ujął to najdelikatniej, jak umiał:
Czuję się niezmiernie skonfundowany nierzetelnością przekazanej przeze mnie informacji i użytym przeze mnie stwierdzeniu o pracy grafologów, którzy mieli zbadać materiały przekazane przez żonę generała Kiszczaka. Oświadczam, że moje i tylko moje, tzn. napisane przeze mnie sformułowanie było NADINTERPRETACJĄ.
W obronie Ziemca staje tygodnik Na żywo. Wyjaśnia, że tamtego dnia dziennikarz był wyjątkowo zdenerwowany, bo jego mama walczyła w szpitalu o życie. Niestety, nie udało się. Zmarła 25 lutego.
Krzysiek jest zdruzgotany - ujawnia znajomy Ziemca. W tym trudnym momencie bardzo wspierają go żona i dzieci.
O tym, że przedstawiona przez niego w Wiadomościach informacja o autentyczności teczki była nie tylko nadinterpretacją, ale przede wszystkim nieprawdą, przypomniano mu podczas gali wręczenia Telekamer. Ktoś z widowni nazwał go "kłamcą".
Nie chcę oceniać zdarzenia na Telekamerach - mówi Ziemiec w rozmowie z Na żywo. Niestety, ludzie są tacy, a nie inni. Ja nikogo nie krytykuję, a sam zostałem celem ataku i dostałem mocnego kuksańca. Nie chcę już do tego wracać.
Na szczęście przynajmniej w pracy nie miał przez to kłopotów.
Kilka dni temu Ziemiec w komentarzu do gali rozdania Orłów, zajął się wystąpieniem Macieja Stuhra, wręczającego statuetkę dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Wypowiedź aktora zawierała nawiązania do polityki, m.in "obywateli drugiego sortu", żołnierzy wyklętych, opony i tupolewa.
Publiczność na miejscu się śmiała, ale nie wszystkim przypadło to do gustu, bo te słowa przywołały bolesne wspomnienia i kojarzące się z nimi obrazy - powiedział Ziemiec. Następnie został wyemitowany materiał "Kwestia smaku", w którym zestawiono żarty aktora ze zdjęciami z katastrofy smoleńskiej.