Edyta Herbuś od sześciu lat marzy o zostaniu prawdziwą aktorką. Zaczęła od epizodycznych ról w telenowelach, m.in Samym życiu, Klanie i Na Wspólnej, oraz czołgania się na warsztatach aktorskich Bernarda Hillera. Być może właśnie to sprawiło, że "odczuwa świat bardziej". Zobacz: "Mam nadzieję, że ostro mnie przeczołga"
W wywiadach zachwalała swoja autorską metodę "aktorstwa instynktownego", jednak szybko wyszło na jaw, że reżyserzy wolą jednak zatrudniać aktorów z wykształceniem kierunkowym.
Edyta jednak się uparła. Przekonała swojego chłopaka, dyrektora Opery Narodowej, Mariusza Trelińskiego, by angażował ją do swoich spektakli. W końcu nawet udało jej się zagrać w prawdziwej sztuce.
Przez wiele ostatnich miesięcy mojego życia aktorski rozwój wyszedł na pierwszy plan - chwali się Herbuś. Wierzę w to, że każdy ma swoją drogę do przejścia, dlatego otwieram się na doświadczenia, jakie życie mi przynosi. Najlepszym drogowskazem jest to, co podpowiada serce. Nauczyłam się go słuchać. Życiorysy wielkich aktorek bywają inspirujące, ale też powtarza się z nich często zbyt wysoka cena, jaką te kobiety płacą za swój ogromny sukces, czyli poczucie samotności. Ja chciałabym znaleźć równowagę między życiem prywatnym i zawodowym.
Póki co wygląda na to, że Edyta znacząco ograniczyła wyjścia na imprezy. A jeszcze niedawno była najczęściej pozującą na ściankach polską celebrytką. Zobacz: Herbuś chodzi na bankiety co 3. dzień?!