Anna Lewandowska często porównywana jest do Ewy Chodakowskiej, która swoją popularność zbudowała na stałym i emocjonalnym kontakcie z "wyznawczyniami" oraz zaangażowaniem w swoje plany treningowe równie oddanych celebrytek. Ostatnio pojawiła się w Dzień Dobry TVN w towarzystwie Mai Bohosiewicz, Karoliny Malinowskiej i Zosi Ślotały, które opowiadały o korzyściach płynących z ćwiczeń w ciąży. Zobacz: Maja Bohosiewicz o ćwiczeniach w ciąży: "Nie chodzi tylko o to, by dobrze wyglądać. To efekt uboczny"
Wczoraj na profilu Ani znalazł się wpis dotyczący... aktywności fizycznej w błogosławionym stanie. Żona Roberta pochwaliła się, że "wzięła udział w konferencji jako ekspert odnośnie aktywności fizycznej w ciąży". Fanki wyjątkowo oburzyły się na określenie "ekspert" w odniesieniu do osoby, która nie jest lekarzem i nie urodziła dziecka.
Nie chciałbym, żeby ktoś się czepił, że "mówiła, że można, a poroniłam" - napisał jeden z komentujących. Bez obrazy Aniu, ale to trochę tak, jakby mężczyzna chciał wypowiadać się o ciele kobiety w stanie błogosławionym. Ty też nie masz o tym pojęcia - wtórowała mu inna czytelniczka. Niektórzy z fanów twierdzili nawet, że Lewandowska usuwa niewygodne dla siebie komentarze.
A czy lekarz mężczyzna ginekolog to ekspert? - odpisała. Nie chce zadzierać nosa i tego nie robię, ale proszę mi uwierzyć kształcenie, nauka, współpraca z profesorami, położnymi daje mi możliwość rozwoju i dzielenia się z Wami moją wiedzą.
Fani podejrzewali też, że taki wpis jest zapowiedzią nowej książki bądź płyty z ćwiczeniami dla ciężarnych... Kupicie?