Życie Anny Samusionek było kiedyś piękne, spokojne i poukładane. Wyszła za mąz za zamożnego biznesmena, urodziła mu córkę, razem błyszczeli w świetle fleszy. Wiele się jednak zmieniło. Kilka lat temu Samusionek wzięła rozwód z Krzysztofem Zuberem, a sąd przyznał jej opiekę nad córką Andżeliką. Zuber nie dał jednak za wygraną – włamywał się do jej domu, lżył ją w mediach i na wszelkie sposoby utrudniał życie.
W tym tygodniu zwołał konferencję prasową, podczas której miał wyjaśnić przyczyny swojego konfliktu z byłą żoną. Tuż przed konferencją dokonał jednak niezrozumiałej rzeczy – porwał własne dziecko, wybiegł z nim przed budynek, a po chwili wrócił na salę już bez Andżeliki. Samusionek próbowała interweniować, ale nic nie wskórała. Jak się okazuje, to nie pierwsze porwanie dziecka, jakie Zuber ma na koncie – w zeszłym tygodniu porwano je, gdy było pod opieką babci.
Jakiś mężczyzna przytrzymał mamę, a mój były mąż zabrał dziecko i wrzucił je do samochodu - opowiada aktorka. Zuber ripostuje w swoim oświadczeniu dla mediów:
Moja córka wymaga opieki lekarskiej, a regularna nieobecność matki przy dziecku oraz pozostawianie córki pod opieką coraz to innych osób uniemożliwia przeprowadzenie leczenia.
To jest, według niego, wystarczającym powodem do egzekwowania swoich (wątpliwych) praw siłą. Współczujemy aktorce nieprzyjemności i stresu. Ale czy naprawdę, wobec takich zachowań, nie ma możliwości sądowego rozwiązania tej sprawy?