Ekipa Klanu bez zachwytu przyjęła zmianę na stanowisku prezesa TVP. Jacek Kurski od razu dał im do zrozumienia, co sądzi o ich produkcji.
W wywiadzie dla Faktu nazwał Klan i M jak miłość "chorymi, absurdalnymi sytuacjami". Jak twierdzi, oba seriale, mimo wielomilionowej widowni, nie generują żadnych zysków. Wręcz przeciwnie, przynoszą straty.
To rzeczywiście dziwne, biorąc pod uwagę, że Klan ogląda ponad 3 miliony widzów, a M jak miłość - ponad 7.
Niezadowolenie nowego szefa odczuli już aktorzy obu seriali. Nie zaproszono ich na prezentację nowej ramówki. Do tej pory nie otrzymali nowych kontraktów. W Klanie zapanowała nerwowa atmosfera. Aktorzy, przy pomocy Super Expressu, zachęcali widzów, żeby protestowali w ich obronie.
Ostatecznie, jak donosi Fakt, obie telenowele uda się uratować, jednak pod pewnymi warunkami.
Producenci Klanu usłyszeli, że serial ma szansę dalszej emisji, ale dostanie mniejsze pieniądze od telewizji - ujawnia pracownik TVP. A to oznacza, że aktorzy będą zarabiać dużo mniej. Według wstępnych wyliczeń producentów, te stawki musiałyby wynosić nie więcej niż 800 - 1000 zł za dzień pracy.
Dla Jacka Borkowskiego, Izabeli Trojanowskiej, Barbary Bursztynowicz, Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej, Tomasz Stockingera czy Agnieszki Kaczorowskiej, pewnością będzie to spory cios. Do tej pory dostawali po kilka tysięcy złotych za dzień pracy. Borkowski już zapowiedział, że zgodzi się na obniżkę.
Serial przez 18 lat dawał mi utrzymanie, karierę, popularność, szansę na życie zawodowe i finansowe. Byłoby skrajną głupotą, gdybym odrzucił nowe warunki płac - wyjaśnia w tabloidzie. Ja nie zamierzam opuścić Klanu do samego końca.