Czwarta żona Michała Wiśniewskiego, Dominika Tajner-Wiśniewska postanowiła rozpocząć nowy rok od sporego wyzwania i razem z gronem pozostałych zapomnianych celebrytów wybrała się do RPA, by nagrać nową wersję Agenta. Niestety, nie dość, że to nie ona była agentem, to jeszcze przywiozła z Afryki nieprzyjemne pamiątki. Przypomnijmy: Dominika Tajner przywiozła z RPA pasożyty, bakterie i grzybicę...
W rozmowie z Super Expressem Dominika rozwinęła ten wątek i ze szczegółami opowiedziała o swoich chorobach. Okazuje się, że jest chora od miesiąca i musiała skorzystać z porady aż trzech specjalistów. Najbardziej przykro jest jej dlatego, że "na miejscu nikt nie zareagował":
Przyjechałam do Polski i od miesiąca jestem chora. Okazało się, że mam zaatakowane przez bakterie zatoki, uszy, gardło, oskrzela. Mam rożne stworzonka w układzie pokarmowym i oddechowym. Do tego mam jeszcze pasożyty od brudnego jedzenia - chwali się Dominika.
W Afryce można się było tego spodziewać, tylko zdenerwowana jestem, że tam nic nie zareagował, dopiero tutaj jak musiałam wziąć kroplówkę. Tutaj jeszcze się dobijałam antybiotykami, pozwalałam się rozwijać tym żyjątkom - opowiada. Teraz jestem spokojniejsza, bo chociaż wiem, co mi jest i jak się leczyć. Miałam zainfekowane trzy działy, więc musiałam jeszcze na gastroskopię iść, do laryngologa też. Trzecia to flora bakteryjna, czyli grzybki, pasożyty, takie mam żyjątka różne.
Dominika, spokojnie. Twój mąż podobno czuł się znacznie gorzej: Wiśniewski: "Choruję na łuszczycę!"