Stanisława Celińska rok temu, w wieku 67 lat, otworzyła nowy etap swojej kariery, nagrywając płytę Atramentowa. Aktorka śpiewała już wcześniej, a nawet nagrywała płyty, jednak sukces najnowszego albumu przerósł jej oczekiwania. Atramentowa okazała się najlepiej sprzedająca się płytą 2015 roku. Być może tajemnica sukcesu płyty tkwi w tym, że jest ona bardzo osobista. W swoich piosenkach Celińska rozlicza się m.in ze swojego wieloletniego alkoholizmu.
W utworze Wielka słota aktorka śpiewa, że "picie wódy to nie jest dobra rzecz, ja sama dziś o tym wiem, ty też w końcu wiesz. Syneczku mój drogi, przepraszam, że nie mogłam inaczej". Już we wrześniu zeszłego roku aktorka odebrała platynową płytę za 30 tysięcy sprzedanych egzemplarzy.
Konsekwencją były, oczywiście, zaproszenia na koncerty. Aktorka po prostu nie może się od nich opędzić. Ze względu na inne zobowiązania zawodowe, nie może przyjmować wszystkich propozycji. Organizatorzy kuszą ją więc coraz wyższymi stawkami.
Jak informuje Fakt, wynagrodzenie Celińskiej za koncert wzrosło już do 12 tysięcy.
Tylko w marcu za 11 zakontraktowanych występów na jej konto wpłynie więc ponad 130 tysięcy złotych - pisze tabloid. Oczywiście, częścią zarobków Celińska musi podzielić się z zespołem, ale i tak w jej kieszeni zostaje znaczna suma.
Bilety na koncerty Celińskiej sprzedają się ponoć na pniu.
Ludzie są nią zachwyceni - mówi jeden ze współpracowników wokalistki. Po koncertach podchodzą do niej i gratulują dojrzałego materiału i naturalności.