W 2013 roku właściciele hotelu Dolina Charlotty oskarżyli Magdę Gessler o to, że próbowała odjechać nie płacąc rachunku wynoszącego 3,5 tysiąca złotych, wulgarnie ich obrażała oraz... groziła, że "obsmaruje" hotel w felietonie w Newsweeku. Z relacji recepcjonistki wynikało, że dostała rabat na kwotę tysiąca złotych, ale to nie wystarczało.
Konflikt między Gessler a hotelem pod Słupskiem skończył się dwoma procesami sądowymi. Na początku roku sąd uznał celebrytkę i producentkę parówek "randkowych" winną zniesławienia i pomówienia w mediach menedżera hotelu Mirosława Wawrowskiego. Natomiast w tym tygodniu wydano wyrok w sprawie, którą gwiazda Kuchennych rewolucji wytoczyła menedżerowi i recepcjonistce.
Gessler twierdziła, że oboje "stosowali przemoc wobec jej asystenta". Jak się okazuje faktycznie właściciele hotelu zatrzymali bagaż pracownika celebrytki, gdy ten nie chciał zapłacić za jej pobyt.
Sąd stwierdził, że po pierwsze nie można uznać, że w ogóle zdarzenie takie miało miejsce a pokrzywdzeni składali zeznania, które - zdaniem sądu - były niewiarygodne – czytamy w oficjalnym ogłoszeniu wyroku. Oskarżyciele posiłkowi nie umieli podać spójnych wersji dotyczących zdarzenia, ich relacje były sprzeczne i nielogiczne. Po drugie - zdaniem sądu - na podstawie kodeksu cywilnego (art. 850 k.c.) hotelarz ma prawo zatrzymać w zastaw rzeczy wniesione przez gościa, w sytuacji braku zapłaty za usługi hotelowe.
Magda ma ostatnio problemy z "wiarygodnymi zeznaniami". Udało jej się zaskoczyć samego Pedro Almodovara, który o jej istnieniu dowiedział
się od polskich dziennikarzy: