Największą fabryką sezonowych gwiazdek, zaraz obok programów typu reality show, był Idol. Wystarczy wspomnieć zwyciężczynię pierwszej edycji, Alę "Jajecznicę" Janosz. W tym samym sezonie w telewizji pojawiła się Patrycja Wódz, którą zachwycał się Kuba Wojewódzki. Dziewczyna znalazła się w dziesiątce najlepszych uczestników.
Dzięki udziałowi w show miała możliwość wystąpienia w spektaklach Teatru Roma. Później próbowała zrobić karierę w zespole Queens (mało udanym "girlsbandzie"). Zrezygnowała jednak w sierpniu 2006 (dziwicie się?) i od tej pory słuch o niej zaginął. Podobno wróciła do Szczecina, gdzie pomaga prowadzić rodzinną firmę. Nasza czytelniczka spotkała ją ostatnio robiącą zakupy w sklepie dyskontowym. Niewiele zostało z przaśnej, głośnej i przebojowej Patrycji.
Spotkałam ją rano w sklepie. Była ubrana jak na wieczorowe wyjście - wspomina. Miała na sobie niemodne buty i kurtkę z frendzlami. Poza tym miała bardzo mocny makijaż. Nikt nie zwracał na nią uagi, mimo to rozglądała się nerwowo po sklepie i wypatrywała ludzkich spojrzeń.
Takie już prawo telewizji - kiedy przestajesz przynosić zyski, przestajesz być potrzebny. Producenci programów rozrywkowych najpierw na siłę lansują sezonowe gwiazdki, eksploatują je ile się da, a później wysyłają na "śmietnik" show-biznesu. Patrycja jest tego dobrym przykładem - zapewne jechała do Warszawy z nadzieją zrobienia kariery i wielkich pieniędzy. Tymczasem jej sytuacja finansowa po przygodzie z Idolem i Queens praktycznie się nie zmieniła, a jedyne, co zostało, to miłe (?) wspomnienia. Nie ma się co oszukiwać - większość obecnych gwiazdek skończy dokładnie tak samo.