Dzisiaj odszedł współtwórca i dyrektor Puckiego Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio, który od wielu lat był znany z nieustającej pomocy chorym, cierpiącym i umierającym. Duchowny, który pomimo ciężkiej choroby nie zapominał o innych od dziecka był dotknięty lewostronnym niedowładem oraz wadą wzroku. Potem wykryto u niego guza nerki, zaś w 2012 roku zdiagnozowano glejaka mózgu.
Ksiądz Kaczkowski od momentu, gdy dowiedział się o nawrocie choroby zadeklarował, że będzie żył "na pełnej petardzie". Nie zwolnił tempa ale jeszcze aktywniej działała na rzecz potrzebujących. Założył bloga o swojej chorobie i opowiadał otwarcie o cierpieniu. woją pasją, chęcią do życia zarażał innych. Stał się wzorem dla wielu cierpiących. Do ostatnich dni nie tracił nadziei, że i tym razem uda mu się pokonać chorobę.
Nie ma czegoś takiego jak los, ironia losu. To takie najprostsze skojarzenie. Całe życie zajmował się chorymi, służył im, a teraz sam cierpi. To zawsze mnie strasznie wściekało, jak ludzie przychodzili i mówili: proszę księdza, ksiądz tyle dobrego zrobił. Dlaczego księdza to spotkało? A dlaczego, do jasnej cholery, nie? – powiedział w 2014 roku w wywiadzie dla Onetu.
Jan Kaczkowski na początku lutego w ciężkim stanie trafił do szpitala. Niestety choroba wróciła, jak relacjonują związane z nim blisko osoby walczył do samego końca.