Prezydent Andrzej Duda poleciał wczoraj wieczorem do Stanów Zjednoczonych, żeby wziąć udział w Szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie. Początkowo miał spotkać się z prezydentem Barackiem Obamą, jednak kilka dni temu poinformowano, że do tego nie dojdzie. W języku dyplomacji oznaczać to może przede wszystkim brak aprobaty Białego Domu dla polityki Prawa i Sprawiedliwości oraz samego Dudy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Obama ma w planach spotkanie z Donaldem Tuskiem, przewodniczącym Rady Europejskiej.
Wczoraj w programie po Dziś wieczorem pojawił się Minister Spraw Zagranicznych, Witold Waszczykowski, który przekonywał, że odmowa spotkania z Barackiem Obamą nie jest policzkiem dla polskiej dyplomacji.
Odeszliśmy od murzyńskości. W ciągu zaledwie czterech miesięcy miałem okazję spotkać się z Sekretarzem Stanu USA, kongresmenami, spotkania miał minister Macierewicz, premier Szydło jedzie z wizytą do Stanów - zapewniał. Na takim szczycie dłuższych spotkań bilateralnych nie ma. W trakcie obiadu Obama będzie witał wszystkich. To nie jest żaden afront. Obama nie spotka się też z Merkel i Hollandem. Prezydent USA uznał, że podczas tego szczytu spotka się z przywódcami trzech państw azjatyckich: Chin, Korei Południowej i Japonii.
Jak sądzicie, czy po takich słowach polskiego ministra Obama nabierze ochoty na spotkanie z prezydentem Dudą?