Dyskusja na temat kryzysu uchodźczego w Europie i kwestii przyjmowania bądź nieprzyjmowania przez nas imigrantów toczy się w Polsce od prawie roku. Chociaż jak na razie nie ma u nas żadnych przesiedleńców, a ci, którzy trafili nad Wisłę w większości przypadków i tak uciekli, wrogość wobec "obcych" wzrasta. Coraz częściej pojawiają się informacje o aktach przemocy i agresji w stosunku do obcokrajowców mieszkających w naszym kraju, czy też Polaków o egzotycznej urodzie...
W sobotę w nocy w warszawskim Parku Mirowskim pobity został 31-letni Pakistańczyk Umer Hayat. Wraz ze swoim kolegą, Polakiem, wracali z imprezy.
W sobotę około 2-3 w nocy wracałem z moim kolegą z Polski z klubu Latino Bar do domu. Była ładna pogoda, w miarę ciepło, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy na piechotę. Gdy szliśmy przez Park Mirowski zaczepiło nas trzech chłopaków - na pewno młodszych od nas, może nie skończyli nawet 20 lat - wspomina w rozmowie z Metro Warszawa. Zapytali nas, czy mamy jakieś fajki. Kolega powiedział, że nie ma. Ja miałem ostatnią w paczce, więc chciałem ich poczęstować. Wyjąłem papierosa i wtedy jeden z chłopaków wytrącił mi go z ręki, zbliżył swoją twarz bardzo blisko mojej. Drugi stanął za mną, żeby ściągnąć mi okulary i już po chwili mnie okładali. Krzyczałem "pomocy", próbowałem się wyrwać, ale nic z tego. Trwało to jakieś dziesięć minut. W grupie była jeszcze dziewczyna. Nie zareagowała. Mieszkam w Warszawie od dwóch lat. Już drugi raz ktoś mnie zaatakował. Rok temu dostałem butelką w tył głowy. Straciłem przytomność. Ale wtedy nie zdecydowałem się iść na policję. Teraz nie odpuszczę. Okładali mnie ponad 10 minut. Dziewczyna, która stała z nimi nawet nie zareagowała. Mam przetrąconą szczękę, nos, zbite kolano. Nie mogę go nawet ugiąć. Musiałem wziąć zwolnienie z pracy.
Towarzyszący Pakistańczykowi Polak nie został zaatakowany.
Było ich trzech, ja sam, więc byłem całkiem bezradny. Ale zszokowało mnie to, że mną się nawet nie zainteresowali - opowiada Kamil. Gdy skończyli go bić po raz pierwszy, pomogłem mu wstać i próbowaliśmy jak najszybciej stamtąd uciec. Umer kuśtykał, ale wydawało mi się, że już po wszystkim. Wtedy usłyszałem, jak ktoś bardzo szybko biegnie i zobaczyłem jednego z tych kolesi. Próbowałem zasłonić Umera, ale nie zdążyłem. Koleś przywalił mu z pięści, a zaraz potem dołączyli jego koledzy. Umer skulił się na ziemi, a oni go okładali, kopali.
Kiedy sprawę zgłoszono na policję, funkcjonariusz miał powiedzieć poszkodowanemu... że pewnie i tak sprawca nie zostanie złapany. Zapytany o tę sytuację rzecznik prasowy Komendy Rejonowej Policji przy ulicy Wilczej w Warszawie zaprzecza: Wątpię, żeby ktokolwiek na tym etapie postępowania i na jakimkolwiek innym mógł powiedzieć coś takiego. Prowadzimy czynności w tej sprawie. Bardzo wiele zależy od tego, czy w parku był monitoring i czy obejmował zdarzenie. Jeżeli był, to zabezpieczymy nagranie. Musi zostać również przesłuchany świadek zdarzenia. Policja nie może powiedzieć, że nic nie da się zrobić. Zawsze można coś zrobić.
