Małgorzata Rozenek bardzo ucieszyła się z nowego programu, opartego na sprowadzonym specjalnie dla niej brytyjskim formacie Ladette to Lady. Z wielkim entuzjazmem przystąpiła do pracy na planie. Niestety, nagrany materiał okazał się tak zły, że TVN postanowił wyemitować go w wakacje, licząc na to, że i tak nikt nie obejrzy.
Małgorzata jednak się nie poddaje i bohatersko promuje nieudany projekt. W rozmowie z Super Expressem zachęca widzów informacją, że "będzie pikantnie"...
Każdy program, który robię, jest dla mnie skrojony, chociaż mam wrażenie, że ten najbardziej. Uwierz mi. Ten program jest bardzo pikantny - obiecuje w tabloidzie. Bardziej martwiliśmy się o to, żeby nie był za bardzo, niż o to, że nie będzie. Dlatego dziewczyny, które w nim wzięły udział, są z charakterem, ale to są wspaniałe młode kobiety, które serdecznie pozdrawiam, bo już się za nimi stęskniłam. Wiem, że one też czekają na to, żeby zobaczyć, jak wypadły. Ten program daje czas na refleksje dla rodziców. Kłopoty moich dziewczyn wynikały z tego, że one nie dostały dostatecznej uwagi w domu.
Lady Rozenek ujawnia, że podczas nagrywania programu, odwiedzała uczestniczki w pokojach, niczym Dawid Kwiatkowski.
Zastanawiałam się, jak one będą się do mnie odnosić, jakie relacje będziemy miały. Od pierwszego momentu uwielbiałyśmy się, co nie oznacza, że między nami nie było dosyć jasno zaznaczonej hierarchii, która bardzo szybko została zaburzona, bo ja uwielbiałam chodzić do nich do pokoju i siedziałyśmy godzinami i rozmawiałyśmy - wspomina Małgorzata. Jestem spod znaku Bliźniąt, więc we mnie są dwie osoby. Jestem raz grzeczna raz niegrzeczna. Oczywiście bardzo się buntowałam, ale teraz patrząc na moje dziewczęta z programu, to nie był żaden bunt. Nic nie wiem o buncie. Od początku byłam osobą, która wiedziała, czego chce.