Amy Winehouse próbowała za wszelką cenę uniknąć kolejnej kuracji odwykowej. Na poprzedniej wytrzymała zaledwie 2 tygodnie i robiła to tylko po to, aby dostać pozwolenie na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie nigdzie nie poleciała, a jej koncert podczas gali rozdania nagród Grammy był transmitowany na żywo z Wielkiej Brytanii.
Później piosenkarka szukała wsparcia u rodziny Osbourne’ów, miała zamiar wprowadzić się do ich wiejskiej rezydencji i tam w spokoju dojść do siebie. Nikt jednak nie był wstanie pomóc nadużywającej alkoholu, palącej crack i nałogowo łykającej środki nasenne wokalistce. Pogarszający się stan zdrowia Wienhouse miał znaczący wpływ na jej decyzje o ponownym poddaniu się kuracji odwykowej.
Amy w końcu przyznała, że musi zmienić swój styl życia zanim będzie za późno. W Londynie czyha na nią wiele pokus: całonocne imprezy, fani dający jej narkotyki za darmo i rockandrollowe towarzystwo. Dlatego jej menadżer zaproponował, aby udała się na odwyk w bardzo drogiej klinice w Izraelu - informuje jeden z brytyjskich tabloidów.
Czy Winehouse wyznaczy nowy trend w odwykowych wycieczkach gwiazd? Wygląda na to, że Utah wyszło już z mody.