Papież Franciszek podczas wizyty w obozie uchodźców na wyspie Lesbos mówił sporo o współczuciu i pomocy dla rodzin, które straciły dom oraz wielu bliskich. Jeszcze na pokładzie samolotu w trakcie lotu na spotkanie z przedstawicielami rządu papież powiedział dziennikarzom, że *"leci na spotkanie największej katastrofy po II Wojny Światowej". *
Ta podróż różni się od innych, to podróż naznaczona przez smutek. W czasie innych podróży lecimy spotkać się z ludźmi, jest radość. Ta podróż jest smutna. Lecimy zobaczyć tylu ludzi, którzy cierpią i nie wiedzą, dokąd iść – powiedział Franciszek.
Wizyta głowy Kościoła Katolickiego zakończyła się ogromnym zaskoczeniem dla mediów oraz trzech syryjskich rodzin. Papież Franciszek zabrał ze sobą do Watykanu dwanaście osób, które opowiadały mu o swoich tragicznych losach. Nikt nie wiedział, że Watykan negocjował pomiędzy z władzami Grecji i Włoch. Początkowo papież miał zabrać 10 osób, ale postanowił pomóc trzem rodzinom z dziećmi, które straciły wszystko.
Papież miał pragnienie, by wykonać ciepły gest wobec uchodźców, by na pokładzie samolotu do Rzymu towarzyszyły mu trzy rodziny uchodźców z Syrii, w sumie 12 osób, w tym sześcioro dzieci. Wszyscy oni znajdowali się w obozach na Lesbos przed podpisaniem umowy pomiędzy Unią Europejską a Turcją – wyjaśnił Watykan w specjalnym oświadczeniu.
Pełną odpowiedzialność za opiekę i utrzymanie rodzin z Syrii wziął na siebie Watykan.