Fani na całym świecie nadal są zszokowani przedwczesną śmiercią Prince’a. Muzyk odszedł w niejasnych okolicznościach z powodu przewlekłego przeziębienia. Powoli na jaw wychodzą kolejne fakty z jego ostatnich dni życia, które spędził bardzo aktywnie nie zważając na pogarszający się stan zdrowia.
Muzyk ignorował grypę i nasilające się osłabienie. Pomimo grypy podróżował i imprezował. Okazuje się, że pomimo wielu odwyków i zapewniania fanów w wywiadach o byciu "czystym" muzyk nadal brał narkotyki. Sześć dni przed śmiercią musiał awaryjnie lądować prywatnym samolotem w stanie Illinois, gdzie został natychmiast przewieziony do szpitala. Na miejscu otrzymał "zastrzyki ratujące życie", które podaje się w przypadku przedawkowania narkotyków. Wielu informatorów z otoczenia gwiazdora, a także pracownicy szpitala potwierdzili, że został przyjęty w "bardzo złym stanie odurzenia".
Lekarz, który przyjął artystę powiedział, że ten powinien spędzić w szpitalu przynajmniej 24 godziny. Jednak kiedy okazało się, że w placówce nie ma prywatnego pokoju, Prince postanowił wypisać się na żądanie.
Mimo zagrażającej życiu sytuacji i osłabienia organizmu Prince nie zrezygnował z imprezowania. Na 15 godzin przed śmiercią został sfotografowany przez paparazzi, gdy wychodził z apteki, w której kupił "środki przeciwbólowe i inne lekarstwa". Następnego dnia znaleziono jego ciało w jego studio w Paisley Park.