Pół roku temu stanowisko dyrektor artystycznej warszawskiego Teatru Studio straciła Agnieszka Glińska. Nie przyjęła tego ze zrozumieniem. Na pożegnanie wraz z zespołem napisała sprayem na ścianie "Hajs się zgadza!". Podobno był to wyraz jej frustracji tym, że placówka rezygnuje ze swojego dotychczasowego artystycznego wizerunku na rzecz komercji.
Ekipa teatru zarzuca nowemu dyrektorowi Romanowi Osadnikowi mobbing, lekceważenie misji teatru, zdejmowanie ambitnych sztuk z afisza oraz przekręty księgowe.
Nowy dyrektor nie jest zadowolony z chłodnego przyjęcia i odgryza się zwolnieniami.
Jak ujawnia Super Express, pracę stracili Łukasz Simlat, Modest Ruciński i Marcin Januszkiewicz, posądzani o sprzyjanie byłej dyrektorce, a także Krzysztof Stelmaszyk, prywatnie partner Glińskiej. Na własną prośbę z nowym dyrektorem pożegnali się Krzysztof Stroiński i Agnieszka Pawełkiewicz.
Zdecydowałam o zwolnieniu czterech członków zespołu aktorskiego - dwóch dyscyplinarnie, a dwóch w normalnym trybie. Nie mogę pozwolić ani na łamanie prawa czy niszczenie mienia Teatru, ani skandaliczne zachowania w pracy polegające m.in. na wyzwiskach czy agresywnym zachowaniu wobec innych współpracowników - wyjaśnia w oświadczeniu Aldona Machnowska-Góra, zastępca dyrektora teatru.
O co w tym wszystkim chodzi, wyjaśnia Agnieszka Glińska na Facebooku:
Wszyscy po moim odejściu zaciekle i z determinacją walczyli o kształt teatru, w jakim mają pracować i o swoje w nim miejsce - tłumaczy była dyrektorka. W tym, co się dzieje teraz w Studio, widzę potworną, niemieszczącą się w głowie niegodziwość i podłość.
Sam Roman Osadnik jest nieuchwytny. Oficjalnie przebywa na zwolnieniu lekarskim.