Piotr Kraśko stracił pracę w Wiadomościach w połowie stycznia, jako jedna z pierwszych ofiar "dobrej zmiany". Zwolnienie z pracy zbiegło się w czasie z narodzinami trzeciego dziecka prezentera i Karoliny Ferenstein. Karolina ponoć nawet się ucieszyła, że Piotr będzie miał teraz więcej czasu dla rodziny.
Kiedy, nieoczekiwanie, po odejściu z Dzień Dobry TVN Bartosza Węglarczyka, pojawił się pomysł, by zastąpił go właśnie Kraśko, Ferenstein nie była zachwycona. Kinga Rusin przekonała ją jednak, że to w obecnej sytuacji najlepsze wyjście. Wyjaśniła, że praca w paśmie śniadaniowym jest mniej wymagająca niż praca w serwisie informacyjnym, a jednocześnie Piotr uniknie nudy w domu.
Ferenstein przekonał ten argument. Ma do Kingi pełne zaufanie. Przyjaźnią się od lat i zawsze wspierały się w trudnych chwilach.
Wtedy Kinga usłyszała od Karoliny, że boi się ona o jedno - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Na żywo pracownik TVN-u. Jej mąż znów spotka się z Małgorzatą Rozenek.
Rusin, którą kilka lat temu mąż, Tomasz Lis, rzucił dla "przyjaciółki domu", Hanny Smoktunowicz, odniosła się do tych obaw ze zrozumieniem. Trzy lata temu Karolina włożyła wiele wysiłku i cierpliwości w ratowanie małżeństwa, któremu zagrażała Rozenek.
Postanowiła poświęcić dumę dla dobra dzieci. Wymogła wtedy na mężu obietnicę, że nigdy już nie spotka się z Małgorzatą. Teraz, kiedy pracują w jednej stacji, to zobowiązanie może okazać się trudne do dotrzymania. Zwłaszcza że Rozenek lubi wpadać do programu śniadaniowego, z narzeczonym lub bez.
Małgosia szykuje się do ślubu, ale wciąż lubi flirtować - ujawnia informator z TVN-u. Karolina nie chciałaby zobaczyć ich razem na wizji. Kinga obiecała przyjaciółce, że dopilnuje, by Rozenek pojawiała się w studiu tylko w te dni, w których są inni prowadzący. Przy okazji poprosi Edwarda Miszczaka o coś dla siebie. Aby to samo zastrzeżenie dotyczyło jeszcze jednej osoby. Hanny Lis, które negocjuje podpisanie kontraktu z TVN.
Wyobraźcie sobie to spotkanie - Hanna Lis i Kinga Rusin razem w "Dzień Dobry TVN". To byłoby lepsze niż selfie z wielbłądem.