Anna Lewandowska, mimo że chętnie zapewnia, że ma własną sportową karierę, coraz częściej pozuje na eksperta od spraw swojego męża. Udało się jej już przekonać wszystkich, że za sukcesami Roberta stoi ona i jej dieta. Pięć goli Lewandowskiego, strzelone w 9 minut w meczu Bayernu z VfL Wolfsburgiem stało się dla Anny okazją, by przypomnieć wszystkim, że bez jej autorskich "power śniadań" za 40 złotych za porcję, nie poradziłby sobie tak dobrze.
W rozmowie z Super Expressem Lewandowska wyznała, że jak na razie postanowiła zrezygnować ze startów w karate.
Nasze życie jest teraz podporządkowane mężowi. Ze względu na jego pracę zrezygnuję w tym roku ze swoich startów - zapowiada w tabloidzie. Bardziej zależy mi na tym, żeby Robert czuł się teraz komfortowo.
Jak skomentował niedawno Grzegorz Lato, to, czy Lewandowska startuje czy nie, i tak nie robi nikomu większej różnicy. Zobacz: Grzegorz Lato o Lewandowskiej: "Ona też chce mieć swoje pięć minut. W jakiej kategorii ona jest mistrzynią?"
Ani zależy jednak na tym, by przekonać wszystkich, że się poświęca. Dla Roberta i polskich kibiców.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, dla Roberta będzie to kapitalny rok. Wszystko jest podporządkowane temu, by dobrze się czuł i był w formie. Łącznie z fazami snu, tym o której godzinie kładziemy się spać i o której wstajemy - wyjaśnia. Jest niezwykle skoncentrowany na swojej pracy i przede wszystkim myśli o reprezentacji Polski. Robert zawiesił sobie wysoko poprzeczkę. Nie strzeli gola w dwóch meczach i już wszyscy mówią - katastrofa. Rozpieścił kibiców. Byłoby to nawet dziwne, gdyby nie było tych spadków. Bo czasami spadek formy powoduje później podwójny wzrost mocy. Nie każdy to rozumie. Nie liczmy więc Robertowi tych minut.
Niestety, nie wszyscy niemieccy dziennikarze zachwycają się Robertem tak, jak jego żona. Najlepiej zarabiający polski piłkarz nie zawsze wzbudza pozytywne uczucia… Zobacz: Niemiecki dziennikarz krytykuje Lewandowskiego: "To najbardziej pazerny piłkarz Bundesligi!"