Jarosław Kret postanowił udzielić Vivie pierwszego wspólnego wywiadu z Beatą Tadlą. Od razu na początku rozmowy zaznaczyli, że zasadniczo nie lubią mówić o sobie.
Czuję, że ta rozmowa jest rodzajem przełomu - wyznała Beata. To nasz pierwszy wspólny wywiad. Do tej pory unikaliśmy takich. Skoro zgodziliśmy się na ten wywiad, to poniekąd sami w tym odsłanianiu siebie uczestniczymy, ale tylko do granicy, jaką stawiamy.
Do tej pory rzeczywiście byli niezwykle dyskretni. Zwłaszcza Jarek, który już w 2008 roku wyznał w Vivie, że rozstał się z Agatą Młynarską z jej winy, bo jest chorobliwie ambitną pracocholiczką. Niestety, zapomniał jej tego powiedzieć osobiście. Agata dopiero kilka miesięcy po tym, jak Kret wyszedł z jej domu i już nigdy nie wrócił, dowiedziała się z wywiadu, dlaczego to zrobił.
Przypomnijmy: "Muszę poradzić sobie sam ze sobą"
5 lat później Kret tak samo potraktował matkę swojego syna, Małgorzatę Kosturkiewicz. Również za pośrednictwem Vivy poinformował ją, że nigdy jej nie kochał, a poza tym ma już nową dziewczynę.
W tym samym wywiadzie oświadczył się Beacie Tadli: Kret: "Ożenię się z Beatą!"
Niestety, jeszcze wtedy była formalnie mężatką. Publiczne wyznanie Jarka trochę skomplikowało jej sprawę rozwodową. Rok temu, również w magazynie Viva, Tadla postanowiła opowiedzieć o tym, jak wychowuje syna i przy okazji pokazać go na okładce: Tadla promuje syna na okładce! PODOBNY?
Czyli rzeczywiście najnowszy wywiad jest "przełomem" w ich życiu. Zdaniem Jarosława, ich dotychczasowe wyznania zostały poddane manipulacji, przeinaczone i okrutnie wyśmiane. Ciężko zgadnąć, dlaczego po raz kolejny decydują się na takie przykrości.
Cokolwiek powiemy i ile zachowamy dla siebie, pamiętajmy, że żyjemy w świecie, w którym marzenia odziera się z marzeń - narzeka Kret. Życiu odbiera się wyjątkowość tego, co dzieje się między dwojgiem ludzi. Cokolwiek powiemy, to i tak będzie przekształcone.
Od interpretacji i głuchego telefonu, w który w internecie zamienia się niemal każdy komunikat, i tak nie uciekniemy - wtóruje mu Beata. Ciągle musimy mierzyć się z wymyślonymi scenariuszami. Ale nie będziemy się już żalić, ponieważ my nie narzekamy! Akurat pod tym względem dobraliśmy się cudownie - możemy pozwolić sobie na komfort ignorowania bzdur, jakie o nas piszą. Ale my o taką popularność nie zabiegamy.
Jak ujawnia Jarosław, zakochał się z Beacie od pierwszego wejrzenia.
Gdy oglądałem Beatę, byłem nią zachwycony. Zresztą, jak mógłbym nie być, spójrz, jakie to cudo! - wyznaje w Vivie. Usłyszałem twój głos w "Wiadomościach". To były Twoje drugie "Wiadomości". Zszedłem do studia i usłyszałem cudowny, czysty głos ze wspaniałą dykcją, przemawiający bezbłędną polszczyzną. Nigdy tego nie zapomnę. Powiedziałem do kolegi z obsługi studia: "Rany, ona jest boska!", a on: "Jarek, my tu już mamy jej fanklub". "To was przebiję" - obiecałem. Dałaś się poderwać, ale długo ukrywaliśmy nasz związek. Sfotografowali nas przez przypadek. Powiedziałem do Beaty: "No to teraz się zacznie. Przygotuj się". Moje wcześniejsze związki były roztrząsane wielokrotnie, aż zatarła się granica między między prawdą a rzeczywistością, kiedy zaczęli w tabloidach robić analizy i zadawać pytania, czy nasz związek się utrzyma, bo ja jestem Piotrusiem Panem.
Beata, jak ujawnia, początkowo trochę się opierała, bo myślała, że Jarek ma zobowiązania rodzinne. Na szczęście szybko jej wytłumaczył, że to nieprawda.
Myślałam, że jest z kimś związany, ma syna - wspomina dziennikarka. A skoro tak jest, pewnie jest niedostępny. Potem okazało się, że rzeczywistość wygląda inaczej. Jarek zawsze mi się podobał, ceniłam go za osobowość i markę personalną, jaką stworzył, ale nie śledziłam specjalnie jego życia, nie miałam takiej potrzeby. Nauczyłam się od niego, by nie zaprzątać sobie głowy czymś, na co i tak nie mam wpływu. Zupełnie nie zwracałam na to uwagi, bo przeszłości nie wymażemy gumką. Nigdy nie myślałam o Jarku przez pryzmat jego przeszłości.
Przy okazji wyjaśniło się, że Kret nie miał najmniejszych problemów z dogadaniem się z byłą partnerką, której wyznał w Vivie, że nigdy jej nie kochał.
Opiekuję się Franiem co drugi weekend i w każdą środę, a wakacje i święta są podzielone - zapewnia pogodynek. Nigdy bym nie dopuścił do tego, żeby mój syn wychowywał się z dala ode mnie. Od nas. Szybko nauczył się, że jestem tatą. A do Beaty mówi Bećka.
Trzymamy kciuki za Beatę, żeby i jej miłość nie skończyła się na łamach Vivy. Niestety, takie historie lubią się powtarzać.