Dwa tygodnie temu w warszawskim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok 7 lat bezwzględnego więzienia dla Dariusza K.. Obrońcom nie udało się obronić hipotezy, że celebryta wciągał kokainę poprzedniego dnia, a jakieś tajemnicze czynniki opóźniły rozkład narkotyku w organizmie. Biegli podważyli linię obrony, wykazując ponad wszelką wątpliwość, że po raz ostatni zażywał narkotyki półtorej godziny do dwóch przed wypadkiem. W momencie wsiadania do samochodu musiał więc zdawać sobie sprawę z tego, że jest naćpany. A w takim przypadku nie ma mowy o wyroku w zawieszeniu.
Wyrok skazujący dla Dariusza K. jest kolejnym szokiem dla jego syna, 12-letniego Allana. A także dla Edyty Górniak, która stanęła właśnie przed trudną decyzją, jak poukładać na nowo jego relacje z przebywającym w więzieniu ojcem. I czy w ogóle powinni jakieś utrzymywać. Na dodatek stres chłopca pogłębiają jeszcze dziadkowie, którzy wybrali sobie ten moment na złożenie w sądzie pozwu o zabezpieczenie kontaktów z wnukiem. Twierdzą, że była synowa złośliwie wywiozła go do Krakowa, znacznie utrudniając mu relacje z dziadkami. Jednak, jak ujawnia jej "znajoma" w rozmowie z magazynem Party, miała naprawdę dobre powody.
Zanim Edyta i jej syn przeprowadzili się do Krakowa, zdarzało się, że dziadkowie łamali zasady porozumienia i przychodzili niezapowiedziani do szkoły Allana albo przed dom, gdzie mieszkał - mówi informatorka tabloidu.
Podobno podejmowali nawet próby... przemycenia go w tajemnicy do aresztu, na widzenie z ojcem. Przeprowadzka Edyty i Allana do Krakowa ukróciła te praktyki.
Będę walczyć o jego spokój, dobro, uśmiech i edukację - zapowiada twardo piosenkarka. Beztroskie dzieciństwo zostało mu już, niestety, odebrane.