Minął rok, odkąd Beata Kozidrak wyprowadziła się ze swojej rezydencji pod Lublinem i zamieszkała w Warszawie u córki. Oficjalnym powodem przeprowadzki były prace nad nową płytą. Beacie zależało na tym, by po raz pierwszy w karierze nagrać własny, całkowicie autorski materiał. Do tej pory w jej twórczość ingerował mąż i menedżer, Andrzej Pietras. Początkowo mąż uniósł się honorem i zapowiedział Beacie, że jeszcze wróci do niego z płaczem. Kiedy to nie pomogło, próbował przekonać ją obietnicą nakręcenia filmu o jej życiu.
Kozidrak jednak pozostała nieugięta. Nie tylko nie wróciła do domu, ale kupiła sobie za 2 miliony złotych nową willę pod Warszawą. Zaangażowała też nową ekipę do prowadzenia jej kariery. Pietras jednak zapewniał w tabloidach, że Beata podejmuje wszystkie decyzje w porozumieniu z nim, a on ciągle zajmuje się jej karierą,
W tej sytuacji, jak donosi Fakt, piosenkarka postanowiła jeszcze mocniej zamanifestować swoją niezależność i... złożyła pozew rozwodowy. Bardzo zależało jej, by tego uniknąć. Jednak najwyraźniej uznała, że nie ma innego sposobu, by odciąć się od męża, który, mimo separacji, ciągle próbuje kierować jej życiem.
10 maja wpłynął pozew rozwodowy Pietrasów. Data pierwszej rozprawy nie została jeszcze wyznaczona, ale to tylko kwestia czasu - mówi informator tabloidu.
Rozwód zapowiada się na skomplikowany. Kozidrak poślubiła Pietrasa w 1979 roku, tuż przed maturą. Mąż od początku kieruje jej karierą i podobno jest przekonany, że wszystkie jej sukcesy są głównie jego zasługą. Jak można się spodziewać, w toku rozwodu wypłynie wiele spornych spraw majątkowych i związanych z prawami autorskimi.