Gościem, który zamknął wiosenną edycję programu Kuby Wojewódzkiego był wczoraj Filip Chajzer. Dziennikarz, świeżo wyrzucony z radiowej Czwórki, znany jest ostatnio głównie w wojny, jaką wytoczył internetowym "hejterom".
Zasłynął ujawnieniem danych dwudziestolatka, który na Facebooku życzył mu... śmierci kolejnego dziecka. Skończyło się tym, że zaszczuty przez innych internautów mężczyzna zadzwonił z płaczem i przeprosinami.
Wydaje mi się, że historia, którą przeżyłem, tak naprawdę zaczyna i kończy temat hejtu w internecie - skomentował Chajzer. Dostałem informację na wall, że pan życzy mi śmierci kolejnego dziecka. I strasznie mną to wstrząsnęło, koszmarnie wręcz. I pomyślałem, że wszystko ma swoje granice i takiego skurwysyństwa nie przepuszczę. I opublikowałem jego dane. Wrzuciłem to, zaczyna się rozpierducha na cały internet. Wszyscy o tym piszą, jest noc, dzwoni telefon i ja słyszę płacz, szlochanie, ryczenie, nie wiem jak to nazwać i on mówi: "Panie Filipie, ja bardzo przepraszam, wszyscy się dowiedzieli, rodzina się dowiedziała, ludzie zaczęli dobijać się do drzwi, boję się o swoje życie, wiem, że źle zrobiłem". Moim zdaniem ta historia jest bardziej wartościowa niż wszystko, co do tej pory przeczytaliśmy na temat hejtu w internecie. Hejter to jest człowiek, który myśli, że jest Bogiem, bo siedzi przy komputerze. Ale nie jest tak, że internet jest siedliskiem szatana i tam są tylko źli ludzie. To nie jest tak.
Wojewódzki wytknął Chajzerowi, że ma tendencję do przyciągania dziwnych ludzi. W odpowiedzi Filip opowiedział historię, która rozpoczęła się rzuceniem owsianką w samochód TV Republika.
To nie są dziwni ludzie. Może rzeczywiście mam jakiś magnetyzm i to jest bardzo fajne. To jest historia na film. Wszyscy mówią, że Chajzer obrzucił. Nie obrzucił, tylko niechcący trafił. Potem rzeczywiście powinien był pozbierać, ale nie pozbierał, bo nie miał czym. Przeprosiłem za to zresztą i dla mnie sprawa jest zamknięta. Potem to wywołało komentarze, ja otworzyłem jedną wiadomość, napisała mama chorej dziewczynki, z którą kontakt jest raz lepszy, raz gorszy, ale jest jeden program, przy którym ona ożywa. To "Mali giganci". Wsiadłem w samochód i pojechałem do nich pod niemiecką granicę. Mam poloneza, ale akurat wtedy jechałem passatem. Jest ostatnia stacja benzynowa, zjeżdżam, tankuję, okazuje się, że nie wziąłem żadnej karty. Nie mam gotówki, nie mam nic. Podchodzę do kasy, mówię, jaka jest sytuacja. I w tym momencie podchodzi do mnie pan Stanisław, który tankował mi samochód i mów: "Panie Filipie, ja za pana zapłacę, zawsze płacę za zapominalskich i nigdy nikt mnie nie oszukał". Ta historia poruszyła Polskę. Uważam, że jesteśmy bardzo fajnym krajem, w którym żyją bardzo fajni ludzie. Ludzie są fantastyczni, tylko wyjątki nie są. I pan Stanisław mówi do mnie: "Ja bardzo chciałem pana poznać, bo parę lat temu straciłem syna i jest mi pan bardzo bliska osobą".
Przy okazji Chajzer ujawnił kulisy zwolnienia go z Czwórki, gdzie prowadził program Piątek, piąteczek, piątunio.
Prowadzący zasugerował, że błędem mogło być to, że audycja nie nosiła tytułu Prezes, prezesik, prezesunio. Filip nie zaprzeczył, że jego zwolnienie mogło mieć tło polityczne.
W wielkim skrócie: były wybory - wyjaśnił Chajzer. Zostałem wezwany na rozmowę do nowej pani dyrektor i usłyszałem: "Panie Filipie, pan za dużo zarabia, więc musimy rozwiązać umowę". Więc ja mówię: Mam wielki szacunek do tej instytucji, mój tata przepracował tu wiele lat, więc jeśli radio rzeczywiście ma problemy finansowe, to ja obniżę swoją stawkę. Stać mnie na to, a ten program to dla mnie wielka przygoda. Nastąpiła konsternacja. W związku z tym po paru dniach ktoś bierze mnie na korytarzu pod ramię i mówi: Dyrekcja kazała zbierać haki na ciebie, coś, co mogłoby uzasadnić zwolnienie. Nie wiem, może że nie spuszczam wody w kiblu. No i jestem sobie na urlopie i dostaję maila, że zostałem zwolniony.
Na zakończenie programu Wojewódzki życzył sobie i widzom, by jesienią program powrócił na antenę.
Nie dajcie sobie zabrać ojczyzny - zaapelował w telewizji. Ani wmówić, że jesteście gorszego sortu.
Wtedy Chajzerowi puściły nerwy i wytknął Wojewódzkiemu, że sam przyczynił się do wyniku wyborów.
Mówi to człowiek, który przekonywał do głosowania na Kukiza, potem próbował ratować dupsko prezydentowi Komorowskiemu i wyszło jak wyszło. Powinieneś się wstydzić - upomniał prowadzącego. Happening - srepening, zobacz, co zrobiłeś. Dobra robota, tak trzymać...