10 maja do lubelskiego sądu wpłynął pozew rozwodowy, złożony przez Beatę Kozidrak. Już od roku się na to zapowiadało. Piosenkarka po 35 latach małżeństwa uznała, że ma dość zaborczego męża, kierującego jej życiem od matury. Na dodatek podobno Andrzej Pietras miał "kłopot z wiernością". Kozidrak wyprowadziła się z domu. Na początek zamieszkała u córki. Z czasem jednak kupiła własny dom, wartą 2 miliony złotych willę pod Warszawą. Zatrudniła także nowych menedżerów, co najwyraźniej okazało się dobrą decyzją, gdyż zyski Beaty tylko do końca tego roku są szacowane na 1,5 miliona złotych.
Piosankarka zrozumiała w końcu, że mąż nie miał racji, wmawiając jej przez tyle lat, że bez niego byłaby nikim. Teraz zastanawia się głównie nad tym, dlaczego znosiła to wszystko przez prawie 40 lat. W końcu postanowiła znaleźć odpowiedź na to pytanie, pisząc autobiografię.
Chciałabym napisać książkę - wyznaje w rozmowie z Super Expressem. Bazowałaby ona na moim życiu i doświadczeniu jako kobiety. To będzie mądra książka, która mogłaby pomóc wielu kobietom.
Tymczasem Pietras wciąż nie może uwierzyć w to, co się stało. W rozmowach z dziennikarzami nadal udaje, że pomiędzy nim i żoną nic się nie zmieniło, a on nadal negocjuje jej kontrakty. W trakcie sprawy rozwodowej do podzielenia będzie ogromny majątek, wart kilkanaście milionów złotych. Zdaniem osób z otoczenia pary, Pietras może walczyć ostro. Po odejściu Beaty nie ma już bowiem nic do stracenia.